Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Marcin Gienieczko: "Strzelali do mnie Indianie. Myśleli, że handluję kokainą" [rozmowa NaM]

Aleksandra Podgórska
Marcin Gienieczko: "Strzelali do mnie Indianie. Myśleli, że handluję kokainą" [rozmowa NaM]
Marcin Gienieczko: "Strzelali do mnie Indianie. Myśleli, że handluję kokainą" [rozmowa NaM] gienieczko.pl
Marcin Gienieczko to podróżnik, który dotarł już praktycznie wszędzie. Był w rejonach bieguna północnego, przetrwał w syberyjskiej tajdze, jeździł konno po północnych terenach Mongolii, a podczas spływu Amazonką oddano w jego kierunku trzy strzały. O trudnych warunkach i ekstremalnych sytuacjach, z którymi musiał się zmierzyć w czasie swoich wypraw, opowiedział w rozmowie z naszemiasto.pl.

Marcin Gienieczko: "Strzelali do mnie Indianie. Myśleli, że handluję kokainą" [rozmowa NaM]

Jak to jest być człowiekiem, który jako pierwszy na świecie przepłynął Amazonkę w canoe?
Projekt zrodził się w 2013 roku i od tamtej pory się przygotowywałem. Czuję się z tym bardzo dobrze, bo zrealizowałem to, co zamierzałem i pokazałem niedowiarkom, że niemożliwe staje się możliwe. Takie sceptyczne podejście innych bardzo mnie mobilizuje. Wyprawa miała być też wsparciem dla Pomorskiego Hospicjum, w którym jestem wolontariuszem.
Muszę też podkreślić, że dla mnie, jako sportowca, jako fightera, wojownika, to wspaniałe uczucie, kiedy osiąga się cel. Zwłaszcza, jeśli jest to cel tak bardzo odległy, bo oddalony aż o 7 tysięcy kilometrów.

To po prostu kolejne wyzwanie w pana życiu
Tak, dokładnie. Ja, żeby żyć, muszę często zażywać lek pod nazwą „extreme”. Biorę go od bardzo dawna. Wcześniej pływałem na statkach, mieszkam nad samym morzem w Gminie Kosakowo, więc moje życie od początku było związane z wodą. Dlatego też zdecydowałem się na kolejne wodne wyzwanie. Amazonka jest potężną rzeką, największą na świecie, więc po prostu musiałem się z nią zmierzyć.

Wielokrotnie w czasie podróży spotykały Pana różne niebezpieczne sytuacje. Przebywał Pan w więzieniu w Iranie, a w czasie spływu Amazonką strzelano do Pana
Tak, rzeczywiście. Indianie próbowali mnie zatrzymać, ale nie w taki sposób, jak robi się to w Polsce. W Ameryce Południowej takie sprawy załatwia się zupełnie inaczej – jeżeli się nie zatrzymujesz, strzelamy do Ciebie. Myśleli, że jestem handlarzem kokainą, więc oddali trzy strzały – jeden ostrzegawczy, a dwa w canoe. Na szczęście nie trafiły we mnie. Teraz, kiedy się to opowiada, może się to wydawać świetnym przeżyciem, takim w stylu Jamesa Bonda. W rzeczywistości tak to nie wygląda, to była ekstremalna sytuacja, na górskiej rzece nie ma możliwości zawrócenia czy zatrzymania się i podpłynięcia.

Późniejsze negocjacje z nimi też nie były łatwe. Wysypali całą moją żywność i sprzęt, który miałem ze sobą. Rozmowy trwały bardzo długo. Ostatecznie udało się wszystko załatwić pokojowo, ale tylko dlatego, że oddałem kilkanaście cennych prezentów, które przy sobie miałem, a jednocześnie pokazałem dokument, który poświadczał, że miałem zgodę na pływanie po tym terenie.

Podczas jednej ze swoich wypraw zabłądził Pan w tajdze. Jak udało się przetrwać?
To były dawne czasy, przechodziłem jeszcze wtedy okres głębokiego dojrzewania jako podróżnik – miałem wówczas zaledwie 22 lata. To były chwile, które bardzo mocno wpłynęły na moją psychikę i na to, co robię. Zacząłem tworzyć projekty długie i ambitne, a przestałem krótkie i intensywne. Przebywanie w tajdze nauczyło mnie też, że człowiek w skrajnych sytuacjach zawsze jest w stanie znaleźć rozwiązanie. Niemożliwe nie istnieje.

Podróżuje pan samotnie. Dlaczego?
Przeważnie, ale nie zawsze. Kiedyś płynąłem jachtem na Ziemię Franciszka Józefa w region bieguna północnego razem z załogą. Kilka wypraw odbyłem również z partnerem, między innymi do źródeł Amazonki. W samotności jednak szybciej osiąga się cele i można działać bardziej bezkompromisowo. Ekstremalne sytuacje sprawiają, że pomiędzy partnerami nie zawsze występuje chemia. Budzą się różnego rodzaju emocje, które mogą prowadzić nawet do utraty zaufania do drugiej osoby.

Oczywiście nie jest tak, że działam całkowicie na własną rękę. Fizycznie, od punktu A do punktu B, realizuję podróż sam, natomiast w Polsce mam zespół, który bardzo prężnie mi pomaga. Piętnaście osób śledzi moje poczynania, analizuje, monitoruje i sprawdza, czy wszystko jest w porządku.

Jak pan się przygotowuje do swoich wypraw? Z jednej strony trzeba być gotowym na każdą sytuację, a z drugiej nigdy nie wiadomo, co się stanie
Prawdziwej przygody nigdy się nie zaplanuje. Zwłaszcza takiej, jaką ja przeżyłem. W grę wchodzi nie tylko walka z potężną rzeką, klimat tropikalny, gwałtowne burze, ale też choroby, konflikty międzyludzkie, niebezpieczne węże czy groźne insekty. Wszystkiego nie da się przewidzieć, ale na niektóre zdarzenia można się przygotować. Przed taką podróżą trzeba przyjąć odpowiednie szczepienia w Instytucie Chorób Tropikalnych, regularnie odbywać treningi kondycyjne, aby organizmowi było łatwiej przetrwać i przyzwyczaić się do trudnych warunków. Ja m.in. uprawiam triathlon, więc kondycyjnie jestem dobrze przygotowany. Jeśli chodzi o przygotowanie psychiczne, to trzeba dużo rozmawiać ze sobą i wszystko dokładnie poukładać w głowie. Jeżeli wyjedzie się w podróż ze źle uporządkowaną głową, ekspedycja nie osiągnie celu.

Czytaj też: Rodzice podróżnicy: "Nie będą potrzebne podgrzewacze do mleka i maty do przewijania" [rozmowa NaM]

Jak udaje się panu zregenerować w czasie wyprawy, z dnia na dzień? Domyślam się, że czasu na odpoczynek nie ma zbyt wiele
To prawda. W trakcie ostatniej podróży miałem tylko kilka postojów, gdzie odpoczywałem trzy doby. Staram się myśleć pozytywnie. Rozmawiam z rodziną przez telefon satelitarny, chcę żeby przekazywała mi pozytywne informacje. Rozmowa z ludźmi w Polsce bardzo mi pomaga. No i czasami jeden dzień nic nierobienia. Czasu na odpoczynek jest niewiele, trzeba przygotować łodzie, sprzęt.

Jest miejsce, w które chciałby Pan wrócić?
Najbardziej podobało mi się w górach McKenzie w północnej Kanadzie i wiem, że tam wrócę, bo mam plany dotyczące tamtego rejonu. To jedno z najdzikszych miejsc, jakie kiedykolwiek widziałem. Warto tam pojechać, żeby sprawdzić się psychicznie. W moim życiu nie dokonał się jeszcze pewien etap w tym regionie i zamierzam to zmienić.

A miejsce, które źle Pan wspomina?
Bliski Wschód, Iran. Spotkała mnie tam nieprzyjemna sytuacja. Ta kultura, te regiony mnie nie interesują i raczej już nie pojadę tam ponownie. Przeżyłem już swoje w Amazonii, pływając po rzece Ene byłem uczestnikiem konfliktów międzyludzkich, przepływałem przez siedziby karteli narkotykowych, w których patrzono na mnie wilkiem i wolałbym jednak jeździć tam, gdzie nikogo nie ma. Tak, jak już wspominałem, czasami nie da się negocjować.

Podróżując po całym świecie, stykał się Pan z różnymi kulturami. Która wydała się panu najciekawsza i najbardziej intrygująca?
Zdecydowanie ta w Amazonii, czyli zamieszkujący tamte tereny Indianie Ashaninka, którzy wierzą w to, że biały człowiek handluje organami ich dzieci. Wierzą w to tak mocno, jak Katolicy w Boga. Zdarzają się sytuacje, że ktoś do Ciebie podchodzi i rzuca w Ciebie kamieniem, pluje w twarz albo każe wyjść i nic nie możesz zrobić, bo przed Tobą stoi czterech mężczyzn z karabinami. Czasami nie można się nawet uśmiechnąć, bo może to zostać źle odebrane.

A w Polsce ma Pan swoje ulubione miejsce?
Bieszczady. Aktualnie przygotowuję się do Biegu Rzeźnika. Drugim moim ulubionym miejscem jest gmina Kosakowo nad samym morzem, w której mieszkam. Bieszczady są więc pewną odmianą, odskocznią. Nie lubię dużych gór, poza tym w Bieszczadach nie ma aż tak wielu turystów, panuje klimat, który dawno zniknął w innych miejscach w Polsce. Tam, gdzie mieszkam, zawsze widzę morze i przestrzeń i to jest wspaniałe. Synchronizacja z przyrodą.

Jaki jest cel Pana najbliższej podróży?
Na razie nie mogę go zdradzić. Powiem tylko, że jest związany z powrotem w zimne klimaty, na tereny, na których rządzi śnieg

Czytaj też: Rodzice podróżnicy: "Nie będą potrzebne podgrzewacze do mleka i maty do przewijania" [rozmowa NaM]



Jeśli jesteś zainteresowany patronatem naszemiasto.pl – napisz pod adres [email protected]
Jeśli chciałbyś zrobić projekt niestandardowy z naszemiasto.pl – napisz pod adres [email protected]


Partnerem projektu Solo Amazon Expedition była firma Uniqa.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Dni Lawinowo-Skiturowe

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na warszawa.naszemiasto.pl Nasze Miasto