Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Paweł Lenarcik, bramkarz Arki Gdynia: Teraz pozycja lidera nie jest ważna. Macie jakieś szpileczki. W szatni patrzymy na to na chłodno

Rafał Rusiecki
Rafał Rusiecki
Wideo
od 7 lat
Paweł Lenarcik to obecnie jeden z najlepszych bramkarzy Fortuny 1 Ligi. 28-letni zawodnik Arki Gdynia chce powtórzyć sukces, jaki osiągnął z Miedzią Legnica awansując do PKO Ekstraklasy. Na razie skupia się na kolejnych krokach do celu, a najbliższym jest spotkanie przy Olimpijskiej z Odrą Opole.

Mecz ligowy w niedzielę o godz. 12.40. Tak zaczynacie przy Olimpijskiej z Odrą Opole. Pasuje Ci taka pora?
Idealna pora dla mnie to 17.00. Można wtedy sobie zorganizować posiłek czy sen. W tym przypadku, wiadomo, musimy to troszkę przesuwać. Ale myślę, że jeśli chodzi o samopoczucie, to nie ma wielkiego wpływu.

To jak to będzie z tymi przygotowaniami? Dużo wcześniejsza pobudka, inny posiłek?
Nie ma różnicy, bo mam dwójkę dzieci. Sen i regeneracja zawsze są na równym poziomie. Każdy się do tego przygotowuje indywidualnie. Niektórzy potrzebują do tego 10 godzin, a innym wystarczy 7-8 godzin.

Czyli pobudka o 5-6 rano?
Nie, aż tak to nie. Na szczęście moje dzieci fajnie śpią, więc nie mam na co narzekać.

Zagracie teraz z Odrą Opole. To dobry rywal dla bramkarza?
Każdy zespół, nie tylko taki, który ma rosłego napastnika, ale dobrze dobrany fizycznie, jest ciężki. Bo wtedy wchodzą stałe fragmenty, czy z gry dużo wrzutek. Wtedy musisz być skoncentrowany na każdej piłce, która leci w pole karne. Uważam, że to jest jedna z cięższych rzeczy, jeśli chodzi o umiejętności bramkarskie, czyli ocena lotu piłki, czy gdzie ona spadnie, czy napastnik będzie w tym miejscu, w którym ma być. Na pewno trzeba się będzie przygotować na trudne spotkanie.

A częściej w ostatnich latach o pracy bramkarzy mówi się w kontekście pracy nogami, a nie postawy na przedpolu...
Uważam, że to jest taki zapomniany element, który, co zauważyłem u młodych zawodników, jest zaniedbywany. To też jest mega ciężki element do rozwoju pod kątem pomagania drużynie. Umówmy się, że jak obrońcy widzą bramkarza, którzy wychodzi do piłek na przedpolu, to duży plus dla drużyny.

Macie między meczami długi mikrocykl, który wynosi 9-10 dni. Jak to znosicie?
To jest takie średnie dla trenera i dla nas. Każdy chce grać mecz jak najszybciej. Te 9, czy 10 dni, które mieliśmy, to się dłużą. Czeka się na ten mecz. To żmudne, ale trzeba się zmobilizować, aby w końcu wyjść na spotkanie i je wygrać.

Była w szatni grobowa cisza po ostatnim meczu z Wisłą Kraków, zakończonym remisem 1:1?
Grobowa cisza to za dużo powiedziane. Każdy był świadomy tego, że: OK, coś nam uciekło. Z perspektywy czasu, przy ewentualnym zwycięstwie nad Odrą, ten punkt może się okazać bardzo ważny. Odskoczymy rywalom, którzy też chcą awansować. To może być taka odskocznia do ostatniego fragmentu sezonu.

I wy i Lechia Gdańsk macie tyle samo punktów, ale wyżej są sąsiedzi. To wam uwiera w jakiś sposób?
Mamy 44 punkty. Tak jak Lechia. Jest jakiś przepis, który decyduje o tym, kto teraz jest wyżej. To jest jednak najmniej ważne. Uważam, że jeżeli będziemy punktować tak, jak do tej pory, to nie zatrzyma nas nikt.

Czyli w szatni nie ma tematu lidera, Lechii?
Nie, nie spotkałem się, żeby ktoś o tym wspominał. To teraz jest ważne? Uważam, że to mało ważne. Dla kibiców, OK, rozmawiają, kto jest liderem, a kto spadł na drugie miejsce. Macie jakieś szpileczki i możecie je wbijać między sobą. U nas raczej wszyscy patrzą na to na chłodno.

Trener przekonuje, że odcina was od dalekosiężnego myślenia o rozgrywkach. Ale od tego się nie da uciec. Zakładacie, że walka będzie trwała do ostatniej kolejki?
Miejmy nadzieję, że 28 maja 2024 roku będziemy się tutaj wszyscy wspólnie cieszyć z celu, o którym można powiedzieć, że przyszedł w trakcie sezonu. Wiemy, jakie były sytuacje przed sezonem i w trakcie rundy jesiennej. Myślę, że jeśli nadarzyła się sytuacja, w której można zrobić coś fajnego dla klubu i społeczności, to trzeba ją wykorzystać.

Przeżyłeś już w Miedzi Legnica taką sytuację, że pilnowaliście tego premiowanego miejsca do końca. Co wtedy zadecydowało, że się udało i co tutaj musi zaistnieć, żeby był sukces?
Myślę, że jakoś piłkarska i też trochę szczęścia przy tym wszystkim były. Bo jakby nie patrzeć, to też w kilku meczach udawało się przepychać jedną bramką czy strzelaliśmy dopiero w końcówce. Jeżeli więc złożymy razem jakość piłkarską i determinację, a dojdzie do tego szczęście, to będę spokojny.

Czujecie pod stadionem, czy na mieście od kibiców, że w końcu uwierzyli, że przed Arką będzie dobry finisz sezonu?
Na pewno, jeśli wygrywasz i jesteś w czubie tabeli, to kibice i szeroko pojęte środowisko będzie stało za zawodnikami, za całą drużyną. Wyniki warunkują jak to wszystko w otoczce meczowej wygląda. Nie pozostaje nam nic innego, jak tylko to podtrzymać, aby to otoczenie dalej nas wspierało, żebyśmy wspólnie się cieszyli.

No i gracie w końcu rundę, w której ludzie są na trybunach.
Nic mnie tak nie bolało, jak granie bez kibiców. Naprawdę nienawidzę grać, kiedy jest 500-600 osób. Wtedy słyszysz pojedyncze krzyki i wiadomo, jak to wygląda. Dla mnie to uwłaczające. Nie lubię takiej otoczki. Lubię za to, kiedy jest dużo ludzi i czujesz ten mecz. Po to trenowałeś i starałeś się przez tyle lat, aby dojść do jakiegoś poziomu, żeby ci ludzie, kibice wspierali. I żeby było ich jak najwięcej.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera

Materiał oryginalny: Paweł Lenarcik, bramkarz Arki Gdynia: Teraz pozycja lidera nie jest ważna. Macie jakieś szpileczki. W szatni patrzymy na to na chłodno - Dziennik Bałtycki

Wróć na puck.naszemiasto.pl Nasze Miasto