Po dobrej grze i zwycięstwie Arki nad Górnikiem Łęczna czar prysł. Gdynianie zaprezentowali się wczoraj dużo słabiej i ulegli 0:1 Wiśle Płock. Arka, chcąc się utrzymać, musi teraz szukać w piątek punktów w meczu ze Śląskiem Wrocław.
W porównaniu z wygranym spotkaniem przeciwko Górnikowi trener Leszek Ojrzyński dokonał zaledwie jednej korekty w składzie. Marcusa da Silvę na prawym skrzydle zastąpił Miroslav Bożok. Wydawało się, że Arka będzie w stanie powtórzyć efektowną grę sprzed trzech dni, tak jednak niestety nie było. Wisła nie dała się zdominować i od początku spotkania to goście byli groźniejsi. Już w 9. minucie meczu Giorgi Merebaszwili na prawym skrzydle ograł aż trzech arkowców i wdarł się w pole karne. Tylko zdecydowana interwencja Marcina Warcholaka uniemożliwiła mu strzał. Goście jednak nadal nadawali ton wydarzeniom na boisku. Oprócz wspomnianego Merebaszwilego dobrze prezentowali się w ich szeregach Dominik Furman, Jose Kante i Arkadiusz Reca. Ten ostatni wyprowadził w końcu „Nafciarzy” na prowadzenie. Po rzucie wolnym i zagraniu Furmana piłkę przed pole karne wyłożył Kante, a młody pomocnik gości precyzyjnym strzałem pokonał Pavelsa Steinborsa.
W pierwszej części gry goście mieli jeszcze dwie znakomite sytuacje do podwyższenia. Na szczęście w 30 min. po strzale Kante Steinbors instynktownie odbił futbolówkę, a 15 min. później uderzenie Piotra Wlazły wybił z linii bramkowej Miroslav Bożok. Arka odgryzła się w zasadzie tylko strzałem głową Michała Marcjanika, który bez problemu obronił Mateusz Kryczka, oraz okazją Dariusza Formelli. Pomocnik żółto-niebieskich uderzał po tzw. długim rogu, jednak został zablokowany.
Tuż po wznowieniu gry powinno być 2:0 dla gości. Szybki Reca popisał się przebojowym rajdem, przebieg kilkadziesiąt metrów z futbolówką i stanął oko w oko ze Steinborsem. Łotysz w barwach Arki byłby w tej sytuacji bezradny. Na szczęście pomocnik „Nafciarzy” uderzył tuż koło słupka.
Trzeba przyznać, że Arka starała się odwrócić losy meczu i zaatakowała. W dogodnej sytuacji w piłkę nie trafił jednak Rafał Siemaszko. Wiślacy cofnęli się i czyhali na kontrę. Po starciach z rywalami w polu karnym przewracali się Formella i Siemaszko, jednak gwizdek sędziego Frankowskiego milczał. Tymczasem w 67 min. kolejną, groźną akcję wyprowadziła Wisła. Po zagraniu Meberaszwilego Kante z najbliżej odległości posłał „bombę” prosto w twarz Steinborsa i zamroczył go na dłuższą chwilę. Trzy minuty później niewiele brakowało, aby po błędzie Kryczki piłkę do siatki skierował Formella. Jeszcze w 77 min. po błędzie Wisły na czystą pozycję wyszedł Siemaszko, ale zbyt długo zwlekał ze strzałem. Na więcej Arkę już stać nie było, a w końcówce meczu z czerwoną kartką wyleciał jeszcze z boiska Marcjanik.
Magazyn Sportowy24 - Paweł "Popek" Mikołajuw: Po prostu strzelę go w pysk
Debata prezydencka o Gdyni. Aleksandra Kosiorek versus Tadeusz Szemiot
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?