Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Bartek Potrykus z Gnieżdżewa został brązowym medalistą Mistrzostw Europy. Siatkarz z gminy Puck w domu jest tylko gościem | ZDJĘCIA, WIDEO

arch. rodziny Potrykus
Bartek Potrykus - przyjmujący Trefla Gdańsk - kilka razy przeżywał swój ogromny sportowy sukces. Ale miał świetny powód: przed osiemnastką został medalistą siatkarskich Mistrzostw Europy w Albanii. Medalu mógł się spodziewać, ale po tym, jak przywitało go Gnieżdżewo, nasz wicemistrz miał łzy w oczach.

Mieszkaniec Gnieżdżewa Bartek Potrykus - brązowy medalista Mistrzostw Europy U-17 w siatkówce - po zawodach na swój facebookowy profil wrzucił bardzo wymowne zdjęcie. Fotkę, której jest jedynym i głównym bohaterem.

Młody człowiek leży na parkiecie, ma zaciśnięte pięści, napięte do granic możliwości mięśnie. Z fotki bije niesamowita energia i sportowa moc, tak wielka, że masz wrażenie, że słyszysz wrzask wydobywający się z gardła młodego medalisty z gminy Puck.

Zdjęcie - symbol. I chyba najlepszy komentarz podsumowujący nie tylko grę polskiej reprezentacji w Albanii, ale także całą sportową drogę, którą młody człowiek z Gnieżdżewa przeszedł, by sięgnąć po medal Mistrzostw Europy.

Z Gnieżdżewa do Gruzji, potem Albanii

A droga do medalu była druga i wyboista. Bartek ostatni miesiąc przed Albanią spędził poza swoim Gnieżdżewem i z dala od rodziny.

- W tym czasie w domu byłem zaledwie dwa dni - mówi drugi wicemistrz młodej siatkarskiej Europy. - Jednak przygotowania zaczęły się dużo wcześniej, bo trzy lata temu. W tym czasie m.in. dwa razy w roku trzeba było jeździć na zgrupowania kadry, kampy...

Młody chłopak teraz, w wakacje 2021, może mieć wreszcie 2-3 tygodnie bez siatkówki. Po raz pierwszy od czerwca 2020.

Bartek ma zalewie 16 lat i na swoim koncie ogromny sportowy sukces. Oraz psychiczny bagaż, bo brązowy medal na najważniejszej imprezie sportowej może zmienić człowieka.
I zmienia.

28. Otwarte Mistrzostwa Pucka w Siatkówce Plażowej. Wielki p...

Bartek Potrykus - od wypełniacza na Syberiadzie, przez Korab Puck po kapitana Trefla Gdańsk

Wysoki 16-latek z Gnieżdżewa karierę sportową zaczynał od skromnych występów. Razem z tatą Sylwestrem jeździł na Syberiadę, czyli legendarną amatorską ligę siatkówki w powiecie puckim. Większość czasu spędzał na ławce i jak nie biegał po piłki, to wchodził na zagrywkę lub drugą linię.

Wchodził na parkiet w końcówkach spotkań albo przy dobrym stosunku punktów, gdy świeżak na parkiecie nie mógł w żaden sposób zepsuć lub poprawić wyniku meczu.

- Wcześniej z tatą pojechałem na turniej do Pucka. Akurat trwał trening Koraba Puck, podszedłem po piłkę, zacząłem odbijać. Spodobało mi się - mówi Bartek. - I zacząłem jeździć na treningi. Tak zaczęła się moja gra w siatkówkę.

9-latek zapewne nie snuł wtedy planów o sportowej karierze. W Korabie ćwiczył z rówieśnikami, a w gminnych i powiatowych rozgrywkach ogrywał się ze starszymi, zdobywając doświadczenie. W szkolnej drużynie Gnieżdżewa m.in. wziął udział w cyklu zawodów Kinder+Sport.
Poszło świetnie w powiecie i na Pomorzu.

Skończyło się brązem siatkarskiej dwójki i wyjazdem na turniej do Częstochowy na finał Mistrzostw Polski. Tam utalentowany młodzian z Gnieżdżewa, który potrafił odnaleźć się na boisku, wpadł w oko szkoleniowcom.

- Pytały się o mnie trzy pomorskie ekipy, a wybrałem Trefl Gdańsk, utytułowany klub z PlusLigi - opowiada siatkarz. - Miłe to było, że sportowcem z małej szkoły interesuje się tylu trenerów. Byłem w szoku!

Dla 4-klasisty rozpoczęła się przygoda z siatkówką na niezłym sportowym poziomie. Choć "przygoda" nie dość dobrze opisuje to, jak zmieniło się życie całej rodziny Potrykusów. Od tego momentu trzeba było uczęszczać na zajęcia, a więc kilka razy w tygodniu być w Gdańsku.

- Pięć lat, do ósmej klasy jeździliśmy do Gdańska na treningi, by nie zostawiać chłopaka w internacie - mówi tata. - Bywały momenty, gdy mówiłem "Bartek, znowu mamy pchać się w te korki? Odpuść jeden trening... Co to zmieni?" i słyszałem "Nie, bo będę o ten jeden gorszy od kolegów". I jechaliśmy. Nie mogłem zabić takiej ambicji.

Bartek, koniec lekcji. Obiad czeka... w samochodzie

Bywało, że aby dotrzeć na czas na treningi w Trójmieście, trzeba było zerwać się z ostatnich lekcji. Tu pomagał dyrektor Mariusz Mischkowski.

- Mama robiła obiad, pakowała, ja brałem go do samochodu i po Bartka, pod szkołę, a potem w drogę do Gdańska - opowiada tata Sylwester. - Jechaliśmy tam, Bartek jadł obiad. Wracaliśmy, to brał zeszyty i książki i odrabiał lekcje. Nie było pustych przelotów.

Dziś Bartek Potrykus uczy się w szkole sportowej w Gdańsku. Musi godzić naukę z treningami, bo bez tego siatkówki dla niego nie będzie. Sam też dba o dyscyplinę, bo mieszka w trójmiejskim internacie, więc za plecami nie ma rodziców, którzy przypomną o odrobieniu zadań domowych.

- Nie jest to łatwe - ocenia i błyskawicznie ze śmiechem podsumowuje ostatni rok nauki: - Ale na pewno zdalne lekcje pomagają.

Życie w rozjazdach Bartek ma i musi mieć we krwi. W domu jest gościem. Bywa, że wpada na dwa dni, potem musi uciekać - reporezentacja, plażówka, kadra wojewódzka, hala... To czas, gdy mama musi wyprać i wyprasować ubrania.

- Trzeba zdążyć, nie ma innego wyjścia - komentuje pani Potrykus. - Na takie akcje też musieliśmy się przygotować. W domu stoją trzy pralki i suszarka. Tak dajemy radę.

Kontuzje, pandemia, wyrzeczenia - to część drogi po medal ME

Intensywne sportowe życie 16-latka nie zostaje bez śladów na zdrowiu. Kontuzji mięśniowych już nie ma sensu zliczać, ale były też złamane palce - pęknięty kciuk.

Jakub Nowak, wychowanek Koraba Puck, w Katarze. To był sport...

Swoje piętno na tym stylu życia odcisnęła pandemia, bo w krótkim czasie musiały się odbyć zawody, które z powodu pandemii odłożono na później. Wiosenne ćwierćfinały, półfinały i finały młodzika odbywały się co tydzień. Wariactwo. Nawet dla młodych organizmów

Do tego doszły zawody w plażówce (wygrana na Pomorzu, potem droga do finału i otarcie się o najlepsze medale po porażce z rywalami). A zaraz później zgrupowanie.

- Wyjazd na mistrzostwa oraz stawka turnieju w Albanii sprawiły, że znowu nabrałem chęci do gry w siatkówkę, bo przez ostatnie dwa miesiące zaczynałem mieć jej dość - szczerze opowiada młody sportowiec. - W tak młodym wieku zagrać na tak ważnej imprezie? Welkie wyróżnienie. Dociągnąłem więc do końca, ale po wszystkim bardziej niż z medali cieszyłem się z tego, że wreszcie będzie wolny czas.

Mistrzostwa Europy w Albanii- makron z ketchupem i włoskie lanie

Na wyjazdowych zawodach udało się nie tylko wywalczyć świetny medal, ale też trochę pozwiedzać. A nie zawsze tak jest, bo bywają wyjazdy z kadrą, gdy młodzi zawodnicy krążą między hotelem a halą.

Tym razem były m.in.wycieczki. Adriatyk zachwycił, ale jedzenie już mniej.

- Na powitanie dostaliśmy suche bułki. Potem przez 11 dni jedliśmy makaron z ketchupem na obiad i kolację Naprawdę chodziliśmy głodni i marzyli choćby o pizzy - wspomina Bartek Potrykus. - Gdy zdobyliśmy medal, o 11 w nocy pojechaliśmy na kebaba. Nareszcie.

Grupowe rozgrywki udało się przejść na spokojnie. Ciekawy był mecz z Bułgarami - pogromcami silnych Włochów. To w zasadzie był mecz o pietruszkę, ale zwycięstwo to zawsze zwycięstwo. Nasi podeszli spokojnie i rywale zablokowali się przed Polakami.

- Nie patrzeli nam w oczy, jakby bali się wygrać. Psuli nawet piłki, z których powinni mieć punkty - opowiada Bartek Potrykus. - Wulgarni okazali się Słoweńcy, którzy nawet pluli na boisku. Fajni okazali się Rosjanie, z którymi można było się zakumplować. Włosi poza boiskiem też byli spoko.

Jednak najważniejszy meczy w Albanii - z Włochami medalową stawkę nie zaczął się dobrze. Nasi przegrali go 23:25, ale potem podnieśli się z kolan. A następne wygrali: 25:16, 29:27, 25:16.

Bartek zdobył około 20 piłek, także kończył sporo z nich.

- Wygraliśmy to, bawiliśmy się grą. I wzięliśmy odwet za pierwszy mecz z nimi na mistrzostwach - komentuje nasz medalista.

Z Trefla do kadry Polski

Przyjmujący Trefla Gdańsk w reprezentacji grywaał też jako libero. Ale to nie była jego wymarzona pozycja, bo lepiej czuje się jako przyjmujący. To pozycja odpowiedzialna, wymagająca koncentracji, a także mnóstwa pracy. A od tej Bartek Potrykus nie ucieka.

Sportowe plany? Są, to oczywiste. Najbliższe to jesienne eliminacje z kadrą w Armenii. Gra w PlusLidze, reprezentacja, olimpiada. Duże marzenia, ale Bartek wie, że musi je podeprzeć pracą i rozwojem. Dlatego opowiada nam o tym ze spokojem, starannie planując swoją przyszłość.

- Teraz muszę dokończyć młodzieżówkę w Gdańsku, potem zobaczymy, jakie będą oferty, ale myślę o pierwszej lidze. Na rok, dwa. Później oczywiście PlusLiga - wylicza siatkarz. - Juniorskie medale są ważne, ale znacznie ważniejsza jest późniejsza gra.

Analityczne podejście do sportowej kariery mocno zmieniło Bartka. Podobnie jak trenerzy, których spotkał na swojej drodze. Wymagający i jednocześnie wspierający w trudnych momentach sprawili, że junior z Gnieżdżewa przeistoczył się w pełnoprawnego zawodnika.

Bartek w rok dorósł mentalnie i zmężniał. Przeistoczył się z cichego gracza w takiego, który w słabych momentach potrafi zebrać ekipę, wrzasnąć i pokierować dodając skrzydeł, gdy drużyna wysoko przegrywa. Co zauważył też klubowy szkoleniowiec.

- Po mistrzostwach trener wziął mnie na bok i powiedział, że chce, żebym od nowego sezonu został kapitanem - mówi mieszkaniec Gnieżdżewa. - Funkcja ważna, ale też odpowiedzialna, bo wymaga czegoś więcej niż tylko gry na boisku. Ale ja się jej nie boję.

Gnieżdżewo przywitało go hucznie, prawie jak Nowy Rok!

Część Gnieżdżewa żyła mistrzostwami w Albanii, choć z transmisjami meczów i zasięgiem internetu w południowej Europie bywało... różnie. Ale wieść o brązie do gminy Puck dotarła.

- Wracaliśmy we dwóch autem do Gnieżdżewa i ciągle od mojego pracownika, ale też strażaka OSP Gnieżdżewo, odbierałem telefony "gdzie jesteście?, a teraz gdzie?" - wspomina Sylwester Potrykus. - Podejrzanie często dzwonił... Nie mieliśmy bladego pojęcia, co będzie się działo.

Na miejscu, gdy dumny tata z synem medalistą skręcali w ostatnią uliczkę prowadzącą do domu pokazał się im szpaler ludzi i zaczęłą wyć strażacka syrena.
Strażacy, sołtys Leszek Manicki i radny Przemysław Grandicki, sąsiedzi i mieszkańcy ustawili się w rządku. Zapłonęły race, polała się woda. Było gromkie "Sto lat" i podrzucanie wicemistrza.

Łzy się polały, a radość była niesamowita. Bartek ani nie zapomina, ani nie wstydzi się, że jest z małego Gnieżdżewa. A wieś mu się teraz odpłaciła.

Gdy rozmawiamy w Gnieżdżewie o zawodach i sukcesie, tata Bartka przynosi naręcze medali. Kładzie je delikatnie na stole i widać, że duma go rozpiera.

- To tylko część, bo dużo więcej ma ich w pokoju - zaznacza Sylwester Potrykus, przebierając w krążkach różnej barwy. - Bartek liczył, że ma ich koło 60.

Są srebra z plażówki i hali, krążek z eliminacji w Gruzji. A Bartek wskazuje na medal z Mistrzostw Polski Młodzików. I oczywiście najcięższy - brązowy z Albanii.

I tylko uśmiecha się szeroko, gdy pytamy, czy będą następne. Wiemy, że tak. Że wicemistrzostwo Europy to dopiero wstęp.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wideo
Wróć na puck.naszemiasto.pl Nasze Miasto