Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Dwa kluczowe mecze dla utrzymania Arki Gdynia. Trzeba bezwzględnie wykorzystać atut własnego stadionu i pokonać Zagłębie oraz Wisłę ZDJĘCIA

Szymon Szadurski
Szymon Szadurski
Arka w tym sezonie zremisowała na własnym stadionie z Zagłębiem Sosnowiec i wygrała z Wisłą Kraków. Teraz liczą się już tylko dwa zwycięstwa.
Arka w tym sezonie zremisowała na własnym stadionie z Zagłębiem Sosnowiec i wygrała z Wisłą Kraków. Teraz liczą się już tylko dwa zwycięstwa. Polskapress
Ze zdegradowanym już Zagłębiem Sosnowiec, jutro, w piątek o godz. 18, a następnie już trzy dni później, w poniedziałek z Wisłą Kraków, pewną utrzymania, zagrają u siebie piłkarze Arki Gdynia, broniący się przed spadkiem z Lotto Ekstraklasy.

Te pojedynki będą kluczowe dla dalszego bytu żółto-niebieskich w najwyższej klasie rozgrywkowej. Aby nie wybierać się na ostatni, wyjazdowy mecz w grupie spadkowej przeciwko Śląskowi Wrocław z „nożem na gardle”, arkowcy muszą na własnym terenie odnieść dwa zwycięstwa. Sztab szkoleniowy żółto-niebieskich, działacze i kibice mają świadomość rangi tych pojedynków. Trwa mobilizacja. Działacze klubowi fanom, którzy zdecydują się zasiąść jutro i w poniedziałek na trybunach stadionu miejskiego w Gdyni i wesprzeć dopingiem żółto-niebieskich, proponują rabaty przy zakupie karnetów już na przyszły sezon. Nikt w Gdyni nie wyobraża sobie, aby Arka po najlepszym okresie w historii klubu, zdobyciu Pucharu Polski i dwóch Superpucharów, miała w rocznicę 90-lecia opuścić szeregi ekstraklasy. Żeby oddalić to zagrożenie, cel na najbliższe dwa spotkania jest precyzyjnie zdefiniowany.

- Teraz mamy dwa mecze u siebie i musimy je wygrać, żeby spokojnie jechać do Wrocławia - mówi Tadeusz Socha, który dawniej reprezentował barwy „Wojskowych” z Dolnego Śląska, głównego rywala Arki w walce o utrzymanie.

Arkowcy, choć ostatnio nie przegrywają, zaliczając kolejno wygrane z
Miedzią Legnica, Koroną Kielce i remis z Wisłą w Płocku, ciągle muszą niestety drżeć o ligowy byt. To dlatego, że inne ekipy z dolnych rejonów grupy spadkowej, poza Zagłębiem Sosnowiec, także nie składają broni i punktują. Trwająca od trzech spotkań seria bez porażki w Gdyni nikogo nie uspokaja.

- Nie ma żadnej euforii, bo zdajemy sobie sprawę, co nas jeszcze czeka - mówi Jacek Zieliński, szkoleniowiec żółto-niebieskich.

Trenerowi Arki nie brakuje problemów kadrowych. Przeciwko Wiśle w Płocku nie miał możliwości desygnowania na plac boju żadnego, nominalnego napastnika. Kontuzjowani są Aleksandyr Kolew, Rafał Siemaszko, Maciej Jankowski i Jan Łoś. Aby spróbować uzupełnić tę potężną lukę, z kadrą pierwszego zespołu treningi rozpoczął 21-letni Norbert Hołtyn, który strzelał ostatnio, jak na zawołanie, bramki w IV-ligowych rezerwach. W tym sezonie ma na koncie już 27 goli.

- Jestem ogromnie szczęśliwy, że doczekałem się tego dnia - skomentował Norbert Hołtyn przyłączenie do pierwszej drużyny Arki dla strony arkowcy.pl. - Ale szczytem szczęścia ponad moje osobiste jest utrzymanie się w lidze. I to jest najważniejsze. A ja oczywiście marzę o tym, aby w tym pomóc. Oczywiście, jeżeli dostanę taką szansę.

Gdynianie, aby odpowiednio przygotować się do arcyważnych pojedynków, wybrali się na minizgrupowanie do Hotelu Mistral Sport w Gniewinie. Frederik Helstrup, który strzałem głową w ostatniej minucie doliczonego czasu gry zapewnił remis w ostatni piątek w Płocku, deklaruje, że atmosfera w ekipie jest bojowa, a żółto-niebiescy po przełamaniu fatalnej serii meczów bez zwycięstwa na wiosnę mocniej uwierzyli w swoje możliwości.

- Dla nas ważne jest to, że już od kilku spotkań jesteśmy niepokonani i ma to przełożenie na atmosferę w szatni - mówi obrońca Arki.

Niezwykle cenne trafienie w Płocku było jego premierowym w oficjalnych spotkaniach żółto-niebieskich. Duńczyk ma ochotę na kolejne gole i liczy, że uda mu się tego dokonać jak najszybciej.

- Moim osobistym celem na każdy sezon jest zdobycie od dwóch do pięciu goli - mówi Frederik Helstrup. - Fajnie by było więc w tym sezonie jeszcze raz trafić do siatki i pomóc drużynie.

Dla piłkarzy, kibiców i działaczy Arki nerwowa końcówka ligowych rozgrywek nie jest niczym nowym. Gdynianie balansowali na krawędzi przepaści także w sezonie 2016/2017, który wszyscy w Gdyni mają jeszcze świeżo w pamięci. Wtedy żółto-niebiescy nie wykorzystali w decydujących momentach batalii atutu własnego boiska, przegrywając w grupie spadkowej u siebie 0:1 z Wisłą Płock i zaledwie remisując z Ruchem Chorzów, zresztą po głośno komentowanej w całej Polsce, bramce strzelonej ręką przez Rafała Siemaszkę. Przed degradacją gdynianie uratowali się dopiero w ostatnim spotkaniu, wygrywając 3:1 na wyjeździe z Zagłębiem Lubin.

Te nerwowe chwile pamiętają niektórzy liderzy z obecnej szatni, jak Adam Marciniak, Pāvels Šteinbors, Marcus da Silva, czy Michał Nalepa. Wypada mieć nadzieję, że odpowiednio zmotywują pozostałych kolegów i kwestia utrzymania gdynian w lidze nie pozostanie tym razem otwarta aż do kolejnej wyprawy na Dolny Śląsk.

od 16 latprzemoc
Wideo

CBŚP na Pomorzu zlikwidowało ogromną fabrykę „kryształu”

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na gdynia.naszemiasto.pl Nasze Miasto