Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Dziki w Helu i Jastarni. Zwierzęta zadomowiły się na ulicach i parkach. Na Półwyspie Helskim chcą do nich strzelać. Dlaczego? | ZDJĘCIA

Piotr Niemkiewicz
Piotr Niemkiewicz
Duży dziki problem na Półwyspie Helskim. Zwierzęta zaczęły atakować ludzi na ulicach Jastarni, zamieszkały za ośrodkiem zdrowia i na dobre rozpanoszyły się w centrum Helu, gdzie robią poranny obchód śmietników. Rozwiązanie problemu? Strzelanie do dzików.

W Jastarni dziki upatrzyły sobie „niczyją” - więc zarośnięta krzakami i sitowiem - działkę w centrum miasta. Teren koło ośrodka zdrowia i kina, teoretycznie, jest duży: ok. 2-3 tys. metrów powierzchni. Ale dzikom nie wystarcza.
- Zatem robią spacery regularne do centrum - mówi burmistrz Tyberiusz Narkowicz. - I tu szukają m.in. pożywienia.

Miarka się przebrała, gdy dziki „zaatakowały” dzieci, które wcześniej je dokarmiały. Darmowa wyżerka się skończyła, lecz dzicze apetyty nie były zaspokojone. Mali jastarnicy odeszli, a za nimi popędziły dziki.
- Na szczęście nic nikomu się nie stało, ale zwierzęta uczniom stracha napędziły porządnego - mówi burmistrz miasta na Półwyspie Helskim.

W Helu, jak komentowali mieszkańcy, dziki robią regularne obchody śmietników.
- Te zwierzęta u nas są od zawsze, a problem pojawia się wtedy, gdy zaczynają wchodzić do miasta - mówi Mirosław Wądołowski, burmistrz Helu. - Z taką sytuacją mamy do czynienia teraz.

Jak wygląda życie dzików?

x-news

Problem na ulicach Jastarni i Helu to nie wymysł urzędników lub strachliwi mieszkańcy, którzy chcą się pozbyć okazałych zwierząt ze swojego sąsiedztwa. Kłopot to liczba. Dzień w dzień w Helu na krzyżówce Bałtyckiej i Steyera ok. godz. 21 zbiera się stadko liczące 20 sztuk i rusza ul. Leśną na przegląd śmietników - raportują mieszkańcy półwyspu. Jastarnickie stado liczy przynajmniej kilkanaście sztuk.
- Sprawdziłem dane z odstrzału u nas za poprzedni rok łowiecki. To było ponad 40 sztuk - mówi burmistrz Narkowicz. - We wcześniejszych latach ta liczba nieco przekraczała 20. A nadal zwierząt jest u nas pełno.

Do tych, które widać na ulicach półwyspu doliczyć też trzeba te, które żyją w lasach i nieczęsto pokazują się ludziom.

Dziki w Helu już wyłapane. Pułapka przy PKP zadziałała - ZDJĘCIA, SONDA

Obaj burmistrzowie wystąpili do starosty puckiego o wydanie zgody na strzelanie do dzików w centrach miast. Jastarnia je dostała (po ok. miesiącu), Hel zrobił to niedawno i jeszcze czeka.
- Nikt nie chce wybijać loch i młodych - zapewnia włodarz Helu. - To nie ma nic wspólnego z głośnym i kontrowersyjnym działaniem ministra środowiska, który zezwolił na odstrzał bez limitów.

To skomplikowana procedura, bo trzeba m.in. znaleźć myśliwego, który zwierzęta odstrzeli. Do tego swoją opinię musi wyrazić też kilka instytucji związanych m.in. z łowiectwem i ochroną przyrody.
- Jeżeli mamy je skutecznie odstraszyć, to trzeba je odstrzelić - twardo komentuje burmistrz Narkowicz. - Bo dziki nie będą się bać i wrócą w to samo miejsce, z którego je zabrano.

Jak znaleźć sposób na dziki w mieście? Raz: nie dokarmiać. Bo te zwierzęta szybko się przyzwyczają do łatwej strawy. Co dotyczy też śmieci, które część helan wystawiała wieczorami. A dziki szybko nauczyły się harmonogramu wywozu i regularnie odwiedzały uliczne stołówki. Przy okazji rozrzucając odpady.

Stąd zarządzenie burmistrza Helu, by - pod groźbą kary - te wystawiać rankiem. Kto się nie dostosuje, ten dostanie rachunek za sprzątanie ulicy. A całość fotograficznie dokumentują strażnicy miejscy.
- Śmietniki są zamknięte, lub na prywatnych posesjach, a dziki i tak znajdują sposób - wylicza Mirosław Wądołowski. - Mamy sygnały, że mieszkańcy po zmroku też boją się wychodzić na ulice. Na szczęście nie doszło do tragedii, ale nie wolno na nią czekać.

Drugi sposób to łapanie i wywożenie. I Hel, i Jastarnia mają specjalne odłownie: duże pułapki, które same łapią dziki. To zadanie obie gminy realizują od lat, a samorządowcy mają podobne wnioski: projekt jest tak samo przyjazny zwierzętom, co porażająco nieskuteczny.
- Na wesoło można skomentować, że my będziemy wozić nasze dziki do Jastarni, a Jastarnia do nas - mówi Mirosław Wądołowski. - Mniej więcej tak skuteczne jest wywożenie tych zwierząt z półwyspu.

W Jastarni z odłowni też już nie chcą korzystać.

Foki w Helu. Trójka niespodziewanych gości zawitała w porcie | ZDJĘCIA

Zabójcy zwierząt czy troskliwi gospodarze? Opinie mieszkańców o pomysłach burmistrzów Helu i Jastarni na rozwiązanie dzikiego problemu są mocno spolaryzowane. Część przyklaskuje ekstremalnemu rozwiązaniu. Inni starają się wyperswadować samorządom odstrzał i podsuwają mniej krwawe rozwiązania. Tablice informacyjne, niedokarmianie, niezaczepianie dziko żyjących zwierząt...

Inni wskazują wprost: to urzędowe pójście po najmniejszej linii oporu.
- Zgadzam się. Ale występuję tu w roli szeryfa, którego rozlicza się za bezpieczeństwo i skuteczne rozwiązanie, więc sięgnę po stare, wypróbowane metody - komentuje burmistrz Narkowicz. - Minimalny koszt, najprostsze metody. To da zamierzony efekt. Ważniejsze jest bezpieczeństwo dzieci, a miasto to nie miejsce dla dzikich zwierząt.

Burmistrz Helu zapewnia, że jego miasto jest przyjazne zwierzętom:
- Z problem poradzić sobie musimy. Skorzystaliśmy więc z podpowiedzi Jastarni i zapytaliśmy o odstrzał. To rozwiązanie ostateczne, bo przede wszystkim edukujemy mieszkańców i wprowadzamy działania porządkowe - mówi Mirosław Wądołowski

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wideo
Wróć na puck.naszemiasto.pl Nasze Miasto