Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Kontakt Operacyjny „Ben” vel „Revo”. Przypomniana przeszłość autora „Sensacji XX wieku” i kandydata KO do Sejmu Bogusława Wołoszańskiego

Stanisław Balicki
Stanisław Balicki
Kontakt Operacyjny „Ben” vel „Revo”. Przypomniana przeszłość autora „Sensacji XX wieku” i kandydata KO do Sejmu Bogusława Wołoszańskiego
Kontakt Operacyjny „Ben” vel „Revo”. Przypomniana przeszłość autora „Sensacji XX wieku” i kandydata KO do Sejmu Bogusława Wołoszańskiego Dariusz Gdesz / Polskapresse
Nim został autorem „Sensacji XX wieku”, popularyzował w TVP „Ludowe” Wojsko Polskie i ocieplał wizerunek bloku krajów socjalistycznych. Spodziewał się propozycji współpracy od służby bezpieczeństwa, gdy został korespondentem w Londynie, i chętnie ją podjął. Teraz Bogusław Wołoszański zawartość swojej teczki kontaktu operacyjnego wywiadu nazywa stekiem bzdur.

Po prezentacji „jedynek” Koalicji Obywatelskiej w poszczególnych okręgach w połowie sierpnia wróciła sprawa agenturalnej przeszłości Bogusława Wołoszańskiego, który powalczy o mandat poselski z rodzinnego Piotrkowa Trybunalskiego. W 2007 roku na łamach „Rzeczpospolitej” Piotr Gontarczyk, historyk z IPN, opisał zawartość archiwum instytutu dotyczącą autora popularnego cyklu „Sensacje XX wieku”, emitowanego od 1983 roku. Sprawa dotyczy rejestracji dziennikarza jako kontaktu operacyjnego (odpowiednika tajnego współpracownika) w Departamencie I Ministerstwa Spraw Wewnętrznych w 1985 roku, gdy ten miał zostać korespondentem TVP w Londynie. Wołoszański, choć w 2007 roku bagatelizował znaczenie swojej współpracy, tłumacząc ją różnym mediom okazją dla dziennikarza do poznania pracy wywiadu „od środka”, obecnie utwardził stanowisko.

- W 2007 zostałem wrobiony, gdyż Prawu i Sprawiedliwości strasznie nie podobała się Unia Europejska. Ponieważ byłem wtedy twarzą akcesu Polski do Unii Europejskiej, więc musieli wykorzystać to przeciwko mnie i tak się stało. Ale to im się nie udało – mówił w rozmowie z serwisem wSieci.

Bogusław Wołoszański to, co znajduje się w jego jawnej od 2007 roku teczce, nazywa „stekiem bzdur” aby go „zohydzić całkowicie”. Nie zaprzecza jednak współpracy natomiast w obronie przed ujawnieniem wstydliwej przeszłości pojawia się dobrze znany z innych takich przypadków repertuar kontrargumentów: „Na nikogo nie donosiłem, nikomu krzywdy nie zrobiłem. Nie przekazywałem żadnych informacji, o które Prawo i Sprawiedliwość mnie oskarża”. Wołoszański zaznacza też, że podejmował współpracę z „wywiadem” a nie – SB, podczas gdy wywiad cywilny w PRL był umocowany w resorcie spraw wewnętrznych.

Dokumenty z IPN pokazują jednak coś innego. Uzupełniają też biografię dziennikarza o elementy których próżno by szukać w oficjalnych biogramach, czy nawet wyważonej notce z wikipedii. Po studiach na wydziale prawa Uniwersytetu Warszawskiego a następnie w podyplomowym Instytucie Dziennikarstwa UW Bogusław Wołoszański rozpoczął współpracę z redakcja młodzieżową TVP, by po dwóch latach stać się etatowym pracownikiem redakcji międzynarodowej. W międzyczasie zapisuje się do PZPR, o czym już dobrze dostępne informacje nie wspominają. W 1980 roku zostaje szefem Naczelnej Redakcji Programu TV o Krajach Socjalistycznych. W 1983 roku podejmuje współpracę z wojskiem po tym, jak dostrzeżony tam zostaje jego felieton TV „na temat militarystycznej polityki Ronalda Reagana”.

„Po emisji program uzyskał bardzo pochlebną ocenę gen. Szaciłły z Głównego Zarządu Politycznego WP (prawdopodobnie był oglądany przez Premiera [gen. Jaruzelskiego – red.]). B.W. został zaproszony do współpracy z płk Woźnickim, specjalistą w zakresie problematyki amerykańskiej, z sugestią stworzenia cyklu programowego dotyczącego polityki administracji USA. W wyniku nawiązanej współpracy powstał cykl programowy, za który […] otrzymał wyróżnienie Ministra Obrony Narodowej” – czytamy w jednej z notatek na temat Wołoszańskiego sporządzonych podczas werbunku przez prowadzącego go później ppłk. Roberta Aweryna.

Dziennikarz został „zabezpieczony operacyjnie” już w styczniu 1985 roku, gdy jechał na 3-miesięczny staż do ośrodka w TVP w Londynie. Jak się okazało, telewizja testowała go, jako przyszłego korespondenta. Po powrocie z londyńskiego stażu, gdy stało się jasne, że to Wołoszański obejmie placówkę, bezpieka postanowiła zaproponować mu współpracę. Rozpoczęła się procedura sprawdzania przyszłego agenta.

„Wołoszańskiego interesuje wyłącznie jego pozycja zawodowa i chęć zrobienia kariery. Kariera dla niego nie jest naturalnym następstwem zawodowego rozwoju, dziennikarską i ludzką samorealizacją, ale merkantylnym celem. Nieważne jest komu i po co służy – on wykonuje swój zawód” – czytamy w wyciągu z informacji tajnego współpracownika ps. Jowisz z czasu „opracowywania” werbunku. Mimo takiej oceny, a może właśnie z jej powodu pojawiło się zielone światło dla pozyskania Wołoszańskiego: „Zastrzeżeń natury politycznej i etyczno-moralnej nie ma” – czytamy w innym dokumencie.

„Zgodnie z zatwierdzonym raportem, w dniu 8 mb. nawiązano z wymienionym kontakt telefoniczny. W rozmowie, w której przedstawiłem się jako funkcjonariusz MSW, zasugerowałem spotkanie w celu przeprowadzenia rozmowy na tematy pozostające w moim służbowym zainteresowaniu. B.W. poinformował, że spodziewał się tego typu inicjatywy i w sposób jednoznaczny przystał na przedstawioną propozycję” – pisze oficer prowadzący w raporcie z pozyskania kontaktu operacyjnego, do którego doszło 9 października 1985 roku. Stoi to w sprzeczności z twierdzeniami dziennikarza, który twierdzi, że podjął współpracę z „wywiadem”.

Wołoszański przyjął pseudonim „Ben” i tak podpisywał się pod meldunkami, chociaż w dalszych dokumentach bezpieki funkcjonuje jako kontakt operacyjny „Revo”. W instrukcji wyjazdowej z 26 listopada 1985 roku otrzymuje m. in. zadania „Opracowania naprowadzeń osób uplasowanych w instytucjach interesujących z wywiadowczego punktu widzenia lub posiadających kontakt z takimi osobami […] Uzyskiwania bieżących informacji politycznych z zakresu polityki Wlk. Brytanii wobec PRL […], w ramach paktu NATO […] bieżących informacji politycznych i operacyjnych nt. wrogich ośrodków emigracyjnych”. Dziennikarz broni się, że nie donosił na polską emigrację. Groził nawet „Rzeczpospolitej” procesem w 2007 roku z powodu zaakcentowania tego wątku w tytule artykułu Piotra Gontarczyka, choć tylko na medialnej groźbie się skończyło. Wołoszański jednak był gotowy dostarczać materiały przeciw londyńskim środowiskom polonijnym, co więcej była to jedna z niewielu jego propozycji rozszerzenia współpracy:

„W trakcie realizacji zadań w stosunku do Polonii […] pyta, czy może wykorzystać do tego celu mieszkającą wraz z nim teściową. Jest to starsza, samotna osoba, wyrażająca chęć i gotowość wejścia w kontakt ze środowiskiem polonijnym. Z drugiej strony obawia się [ona – red.], czy nie »zaszkodziłoby« to zięciowi. Nadto istnieje możliwość wykorzystania w tym celu koleżanki żony […], która posiada liczne znajomości w środowisku polonijnym” – pisał w jednym z raportów rezydent wywiadu „Brig”, który „przejął na kontakt” świeżo przybyłego Wołoszańskiego.

To rezydent zniechęcił „Bena” wyrażając obawy o możliwość rozpracowania kontrwywiadowczego Wołoszańskiego przez służby brytyjskie, ochraniające środowiska polonijne. Do tematu nie wracano.

Wspomniane w instrukcji wyjazdowej naprowadzenia to szczegółowe charakterystyki osób, informacje, które mogłyby posłużyć np. do ich skompromitowania lub szantażowania. Pierwsze naprowadzenie w ramach szkolenia Wołoszański opracował jeszcze w kraju, na redakcyjnego kolegę. Zostało ocenione wysoko. Gorzej było z pracą już na londyńskiej placówce. KO „Rewo” dostarczał nisko oceniane informacje, mało wartościowe naprowadzenia. Środowisko dziennikarskie traktowało go z rezerwą. Jeden z dziennikarzy BBC, z którym Wołoszański łączył duże nadzieje jako mającym ciekawe informacje z wewnątrz Partii Pracy, okazał się być hochsztaplerem i aktorem filmów soft-porno (skojarzył go operator kamery Wołoszańskiego). Do tego podczas przeprowadzania z nim wywiadu w domu korespondenta jego żona, operator i dźwiękowiec zgodnie stwierdzili, że rozmówca zachowuje się jak homoseksualista. Bardzo chciał też dostać numer telefonu do operatora. Wszystko to skrzętnie KO „Ben” zaraportował via „Brig” centrali.

Do kraju wrócił latem 1988 roku. Kilka miesięcy później mjr R. Taraszkiewicz zamknął dokumentację dotyczącą Wołoszańskiego i jego pracy agenturalnej dla wywiadu. Mimo dużych nadziei i nakładów nie przyniosła ona bezpiece rewelacyjnych rezultatów. Bilans był marny; trochę informacji o środowisku, kilka naprowadzeń wywiadowczych na dziennikarzy i polityków. Prócz tego marne informacje polityczne, „były to informacje prasowe” – ocenił oficer, oraz jedyna wartościowa – wzmianka o udziale RFN w produkcji rakiet z głowicami atomowymi Trident.

Sam Wołoszański do końca szczerze wierzył w sens swojej współpracy z wywiadem komunistycznej ojczyzny. W jednej ze swoich analiz przesłanych bezpiece podkreślał, że wprawdzie w brytyjskiej prasie „powtarzały się próby zdyskredytowania wpływu partii, zaufania społeczeństwa do organizacji partyjnych”, ale pozytywy przeważały. Niewiele pisano o „tak zwanej opozycji”. I generalnie – pisał „Ben” – „uważam, że Anglicy zaczynają rozumieć, jaka jest prawdziwa sytuacja w Polsce i pozycja partii”.

Jesteśmy na Google News. Dołącz do nas i śledź "Dziennik Bałtycki" codziennie. Obserwuj dziennikbaltycki.pl!

od 7 lat
Wideo

Konto Amazon zagrożone? Pismak przeciwko oszustom

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na puck.naszemiasto.pl Nasze Miasto