Pomysł burmistrza Mirosława Wądołowskiego jest kontrowersyjny, bo zakłada całkowite odcięcie Półwyspu Helskiego dla turystycznego ruchu na czas zagrożenia zarażeniem koronawirusem. W powiecie puckim na razie (23.03.2020) takich przypadków nie ma, choć domowymi kwarantannami objętych jest ok. 120 osób.
To dlaczego w marcu 2020 zamykać helską kosę? Chodzi o bezpieczeństwo.
- Nasze, mieszkańców, ale też gości - tłumaczy burmistrz. - Jeśli ci, jakimś sposobem zaraziliby się u nas, to po powrocie do siebie mogliby pozarażać kolejne osoby w Polsce. Uważam, że wprowadzenie takiego ograniczenia byłoby także wyrazem troski, nie tylko o nas, mieszkańców Helu, ale też całego województwa i obszaru całego kraju.
Zakaz wjazdu na półwysep miałby obowiązywać tylko dla gości z zewnątrz - turystów, ale też tych, którzy chcą się tu pojawić w celach rekreacyjnych.
Takich osób nie brakowało i w pierwszy weekend (14-15.03.2020) ani teraz, w ostatni marcowy nie tylko między Chałupami a Helem, ale również w Pucku, Dębkach, Białogórze, Karwi, Rewie... A na parkingach królowały rejestracje m.in. z Gdyni, Gdańska, Wejherowa, Warszawy.
- Niestety, mimo apeli o ograniczenie aktywności, pozostawanie w domu, obserwujemy duży ruch pojazdów z całej Polski przybywających na nasz teren - komentuje burmistrz Mirosław Wądołowski.
- Aby zakaz miał sens, to musi obowiązywać obie strony: i turystów, i nas - komentuje Tyberiusz Narkowicz, burmistrz Jastarni, choć pomysłu kolegi zza miedzy nie wesprze. - Też mi się nie podoba, że goście, którzy do nas przyjeżdżają z innych miast, lekceważą sobie apele, by zostać w domu. Ale bez paniki, róbmy swoje. Jeżeli będzie przesłanka, by zamknąć granice, to zadecyduje rząd, a nie burmistrz.
Zamykać Półwysep Helski w czasie epidemii?
Jak oceniasz pomysł burmistrza Helu o czasowym zamknięciu półwyspu dla turystów?
- 0.00%
- 0.00%
- 0.00%
- 0.00%
Dziennik Bałtycki
Weekendowicze nie tylko pojawiają się na plażach, czy leśnych ścieżkach, których w Helu nie brakuje - ale chętnie wchodzą też do samego miasta.
- Spacerują, odwiedzają sklepy i inne placówki usługowe - wylicza burmistrz. - Ale to przecież okres, kiedy zamknięte są restauracje, puby, bary, muzea i wszelkie inne atrakcje turystyczne.
Samorządowiec przypomina też, że końcówka marca to nie czas, gdy w tej części Pomorza kwitnie turystyka.
- Ten okres dopiero przed nami. Dajcie czas przygotować się nam do sezonu i dajcie Państwo czas sobie, byście za dwa, góra trzy miesiące mogli wypoczęci, zdrowi, szczęśliwi mogli do nas przyjechać, nas odwiedzić - apeluje gospodarz Helu.
Starosta pucki pomysłowi swojego kolegi z Helu przyklaskuje.
- Bardzo chcemy mieć turystów. Chcemy, żeby do nas przyjeżdżali, ale prosimy i błagamy, aby się teraz powstrzymali - apeluje Jarosław Białk. - Bo przecież nikt z nas nie wie, czy jest chory, czy nie.
Helanie, jak mówi burmistrz, aktywny ruch turystyczny obserwują przez cały tydzień. W weekendy nabiera on na sile - co budzi uzasadnione niepokoje. Zakaz wjazdu na półwysep miałby sprawić, że mieszkańcy np. Trójmiasta lub Warszawy zostaliby w domach.
- A to działanie dziś najbardziej pożądane - podkreśla burmistrz Helu.
Pierwszy dzień wiosny i weekend w powiecie puckim:
Czasowy zakaz turystycznego wjazdu na teren między Zatoką Pucką a Bałtykiem mógłby wprowadzić wojewoda - to do niego burmistrz Wądołowski zaadresował swoje pismo. W Gdańsku potwierdzają: dokumenty dotarły.
- Pan wojewoda burmistrzowi Helu na pewno odpowie. I na tę chwilę to jedyny komentarz, bo dokument z półwyspu musimy najpierw przeanalizować - komentuje Marcin Tymiński z Biura Prasowego Pomorskiego Urzędu Wojewódzkiego.
Aby odciąć Półwysep Helski od turystów teoretycznie nie trzeba wiele. W zupełności sprawdzi się pojedynczy patrol policji lub Straży Granicznej, który będzie kontrolował wjeżdżające na ten teren samochody. Bo przecież do Chałup, Kuźnicy, Jastarni, Juraty i Helu prowadzi tylko jedna trasa - wojewódzka droga DW 216.
- Mundurowi zatrzymają samochód, funkcjonariusz zapyta o cel wizyty, pouczy i ewentualnie poprosi, by jednak goście zawrócili - przekonuje burmistrz Wądołowski.
Gorzej z pociągami, którymi mogą przyjechać potencjalni goście. Ale o tej porze roku ten środek turystycznej lokomocji nie jest zbyt popularny.
Nawet pod pretekstem ewentualnego zagrożenia koronawirusem zakaz wjazdu na Półwysep Helski będzie ciężki do wprowadzenia. Z czego świetnie sobie zdaje sprawę burmistrz Helu.
- Ani Hel, ani półwysep nie są przecież "punktami zero", które można byłoby zamknąć na mocy ustawy - mówi Mirosław Wądołowski.
Kłopot będzie też z inną grupą niemieszkańców półwyspu. To bywalcy, którzy tu kupili sobie domy lub apartamenty. Formalnie np. w Juracie nie mieszkają, ale kto - zgodnie z przepisami - zabroni im teraz w czasie epidemii koronawirusa zostać w domu, choć w zupełnie innym mieście niż wskazuje na to ich oficjalny meldunek z Warszawy, Poznania czy Wrocławia?
Jak podkreśla samorządowiec, jego kontrowersyjny apel podyktowany jest troską o zdrowie. I nie jest działaniem wymierzonym przeciwko turystom i turystyce.
- My z niej żyjemy, na gości czekamy i was, drodzy turyści, potrzebujemy - zapewnia burmistrz. - Ale to czas podejmowania trudnych decyzji, trudnych inicjatywy. Pomóżmy samym sobie: zostańmy wszyscy w domach. Dajmy czas na to, żeby epidemia wyszła z naszego kraju, żeby się zakończyła. A wtedy zapraszam wszystkich. Naprawdę będziemy do sezonu przygotowani. Przyjedziecie, będziecie odpoczywali, będziecie spędzali tu swój czas. Czekamy na Was!
Jastarnia zamykaniu półwyspu mówi "nie"
Współgospodarza półwyspu - czyli Jastarni - burmistrz Wądołowski o opinię nie pytał. Sam był autorem apelu do wojewody, więc sam się pod nim podpisał. Bez względu na decyzję Gdańska, sąsiedzi z powiatu puckiego pod dokumentem by się nie podpisali.
W Jastarni przypominają, że turyści to jedno, ale jest też codzienne życie i konieczność załatwiania np. urzędowych spraw poza półwyspem.
- Dziś byłem w Helu na spotkaniu Rady Społecznej Szpitala i jakoś nikt mi nie zabraniał tam wjeżdżać. Przeciwnie, zostałem tam zaproszony - mówi Tyberiusz Narkowicz, burmistrz Jastarni. - Nie wychodźmy przed orkiestrę. Stan wyjątkowy przecież nie został ogłoszony.
Na półwyspie - w samym Helu, Juracie, Jastarni, Kuźnicy czy Chałupach - jednak nie brakuje głosów mieszkańców, którzy stają po stronie burmistrza Helu. Bo "koronagoście" budzą mieszane uczucia. Do Urzędu Miasta Jastarni wpływają m.in. zgłoszenia o to, by zajęto się kitesurferami na Zatoce Puckiej, sprawdzono, dlaczego w Biedronce w Jastarni są duże kolejki, a w nich turyści.
Ten drugi sygnał samorządowiec sprawdził osobiście - na tłumy się nie natknął.
- Mam tylko jeden komentarz: siedźcie w domu, to się nie zarazicie - mówi stanowczo Tyberiusz Narkowicz. - Sami sobie narzućmy dyscyplinę. Zresztą, jeśli nasi mieszkańcy ją przestrzegają, to skąd wiedzą, że po naszych plażach spacerują tłumy warszawiaków? Że w sklepach są turyści?
Uważam, że wprowadzenie takiego ograniczenia byłoby także wyrazem troski, nie tylko o nas, mieszkańców Helu, ale też całego województwa i obszaru całego kraju.
Na apel burmistrza Helu trzeba będzie też zająć się kwestią kontroli lokalnych podmiotów gospodarczych - czyli pensjonatów i domków. Mirosław Wądołowski wystąpił do komendanta powiatowego policji w Pucku o:
- Prowadzenie postępowań, zmierzających do wyciągnięcia konsekwencji prawnych, wynikających z naruszenia przepisów związanych z prowadzeniem obiektów noclegowych, turystycznych i miejsc krótkotrwałego zakwaterowania - wylicza.
To nawiązanie do pogłosek, że mimo oficjalnego zakazu mieszkańcy terenów nadmorskich i tak wynajmują swoje kwatery weekendowym turystom. Choć i tu są wątpliwości co do podstawy prawnej. Na ten problem uwagę wojewody skierował starosta pucki.
Chodzi o zapis w rozporządzeniu ministra zdrowia o wprowadzeniu stanu epidemicznego. W tym z 13.03.2020 zakazano czasowo działalności związanej z prowadzeniem obiektów noclegowych i turystycznych. Tydzień później, gdy teren Polski ministerialnym rozporządzeniem objęto stanem epidemii, zakazu już nie było.
- Niewykluczone, że to po prostu omyłka, ale widzimy celowość wprowadzenia zakazu z uwagi na zagrożenie, jakie potencjalnie może być związane z przebywaniem dużych skupisk ludzkich w obszarze nadmorskim - wyjaśnia starosta Jarosław Białk. - Stąd prośba do wojewody o podjęcie działań.
Kłopot budzić też może sama weryfikacja przestrzegania zakazu przez kwaterodawców w powiecie puckim. Ci nie muszą wpuszczać urzędników na teren swoich posesji - ten wariant Jastarnia ćwiczy m.in. podczas kontrolowania uiszczania opłat miejscowych. Tu gmina musiała się uciekać do pomocy policji i SG.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?