Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Koronawirus, powiat pucki: zakażony starosta pucki ozdrowiał. Jarosław Białk: straszne doświadczenie, ale ani przez moment nie byłem sam

Piotr Niemkiewicz
Piotr Niemkiewicz
Starosta Pucki Jarosław Białk już nie ma koronawirusa - mógł wrócić do domu
Starosta Pucki Jarosław Białk już nie ma koronawirusa - mógł wrócić do domu Konrad Kędzior
Zakażony koronawirusem starosta pucki Jarosław Białk w gronie ozdrowieńców. Dwa jego testy wróciły z wynikiem negatywnym. - Czuję się dobrze, choć lekarz mówi, że co najmniej dwa tygodnie muszę pilnować płuc, bo były mocno zainfekowane - mówi starosta. Jak wyglądała opieka nad zakażonym koronawirusem mieszkańcem powiatu puckiego?

Starosta pucki wreszcie zdrowy. Zakażony koronawirusem samorządowiec i mieszkaniec Dębek wreszcie znalazł się w gronie ozdrowieńców, czyli osób, u których ustępują objawy choroby. Przypomnijmy, że Jarosław Białk do szpitala w Gdyni trafił w piątek 3.04.2020. Po 25 dniach wreszcie mógł z zadowoleniem oświadczyć, że dwa kolejne testy na obecność koronawirusa dały wynik negatywny.

Jak dziś, pod koniec kwietnia 2020 czuje się ozdrowieniec?

- Za takie określenie się nie obrażę, a wręcz ucieszę - z humorem odpowiada Jarosław Białk. - Czuję się dobrze, ale jeszcze muszę uważać, bo według lekarza mam siedzieć w domu przez co najmniej najbliższe dwa tygodnie i pilnować płuc, bo były mocno zainfekowane i długo się regenerują.

Lekarz zalecił staroście puckiemu siedzenie w domu i odpoczynek przez kolejny miesiąc, aż do 25 maja 2020, ale samorządowiec z gminy Krokowa zaprotestował przeciwko kolejnej izolacji.

- Mówiłem: nie wytrzymam przecież! I dostałem zgodę na pracę, choć zdalną - podsumowuje Jarosław Białk, którego na razie nie zobaczymy w jego gabinecie w Starostwie Powiatowym w Pucku, bo przebywać będzie na zwolnieniu w domowej kwarantannie.

Przed nim m.in. wizyta u pulmonologa po przebytym zapaleniu płuc oraz kolejne TK płuc.

Lekarze z gdyńskiego szpitala wypuścili Białka po ok. 3 tygodniach. Choć wciąż był zakażony, bo testy wskazywały pozytywny wynik. Teoretycznie koronawirus powinien ustąpić po kilku, kilkunastu dniach, a u puckiego starosty utrzymywał się tygodniami. Dlaczego?

- Pytałem lekarzy: co jest? Dlaczego to nie mija? I usłyszałem, że środowisko medyczne nie potrafi tego wyjaśnić i na mnie też się uczy - relacjonuje Jarosław Białk.

Wpływ na pewno miało przeziębienie, którego samorządowiec nabawił się przed oficjalnym wykryciem u niego koronawirusa. To spotęgowało późniejszą chorobę.

Samorządowiec-ozdrowieniec podkreśla też, jak ważna jest społeczna izolacja w czasie koronawirusa w powiecie puckim. Zanim trafił do szpitala w Gdyni - zdążył zarazić swoją rodzinę: żonę i dwójkę dzieci.

Małżonka starosty miała cztery badania - wszystkie negatywne (choć pierwsze wykonane po 7 dniach, gdy już starosta leżał w szpitalu), a córka z zięciem i syn - pozytywne.

- Wszyscy byli zdrowi, więc koronawirusa przeszli niemal bezobjawowo. Zięć i córka jednego dnia czuli się nieco gorzej, następnego było wszystko w porządku. Żona miała lekkie zmiany na płucach - wylicza starosta. - Dlatego tak ważne jest, by dbać o siebie i być zdrowym. Choroby współistniejące lub nabyte, jak w moim przypadku, bardzo utrudniają przechodzenie koronawirusa. To już nie będzie "kilkudniowa grypa".

Dalsze badania rodziny, po 11 dniach, dały wynik negatywny, powtórzone dwa dni póżniej - taki sam.

Dlaczego żona starosty nie była zarażona, a reszta rodziny tak? Prawdopodbnie - jak tłumaczyli lekarze w Gdyni i pucki sanepid musiała mieć koronawirusa jako pierwsza, ale zanim przeszła testy, silny organizm zdążył go zwalczyć.

Koronawirus: Raport z Pucka i powiatu puckiego (kwiecień 202...

Jak w szpitalu w Gdyni wyglądała opieka i kuracja zakażonego koronawirusem starosty puckiego? Była kuracja antybiotykowa - choć pierwsza i druga dawka nie zadziałały, opowiadali później medycy. Trzecia - bardzo silna - dała efekt. Okazało się, że w tym czasie w dół poleciały też wyniki badań morfologicznych - spadła ilość czerwonych krwinek, więc pacjentowi zaordynowano kolejne leki.

Wszystkie próby walki o zdrowie starosty mocno wyjałowiły organizm i osłabiły układ odpornościowy.

- To dlatego teraz muszę wyjątkowo o siebie dbać, jak zalecają lekarze - podkreśla Jarosław Białk.

Już pierwszego dnia w szpitalu staroście puckiemu wykonano tomografię komputerową płuc i badanie wykazało zmiany. Po dwóch dniach je powtórzono.

- Zmiany były dużo głębsze, bo stan się pogorszył - wspomina starosta. - Bogu dzięki, że znalazłem się w szpitalu i miałem tak wspaniałą opiekę.

Nie pomagała też temperatura 38-39 stopni Celsjusza. Teoretycznie to nie ekstremum, ale wprowadza ciało w drżenie i dygotanie.

- Leżałem nocą skulony, trzęsąc się i wmawiając: wytrzymasz do rana, nie wzywaj przemęczonych pielęgniarek - opowiada starosta Białk. - Nie dałem rady, zadzwoniłem. Natychmiast dostałem dożylnie lek na zbicie gorączki. Ulga, a potem powrót gorączki. I tak falami.

Zainfekowane płuca sprawiały też potężny problem przy poruszaniu się. Pokonanie kilku metrów z łóżka do łazienki męczyło. Podobnie jak rozmowy telefoniczne.

- Dwa słowa i przerwa, bo zaczynałem się dusić. Kilka kroków i to samo - opowiada pacjent gdyńskiego szpitala. - I do tego kaszel, ciężki, sprawiający ból, doprowadzający niemal do torsji. Nikomu nie życzę podobnych doświadczeń, bardzo paskudne uczucie.

Jak doszło do zakażenia koronawirusem? Wszystko zaczęło się od lekkiego przeziębienia. To z nim starosta wybrał się na rowerową przejażdżkę. Wieczorem przypałętał się katar - więc samorządowiec wymienił się na dyżury ze swoim zastępcą Tomaszem Herrmannem i pracował zdalnie, ze swojego domu.

W czwartek było spotkanie z marszałkiem Mieczysław Strukiem w Gdańsku, w piątek i poniedziałek starosta był w opustoszałym urzędzie w Pucku. Jak się potem okazało, dwudziestka przebadanych urzędników ze starostwa była zdrowa.

- Podobnie rodzina zięcia mojej córki oraz wszyscy w ich firmach - wylicza Jarosław Białk. - To dlatego tak ważna jest wczesna izolacja. Wcześniej też odcięliśmy możliwość urzędowych spotkań, przepraszając wszystkich, którzy mieli się u nas zjawić. A to przynajmniej kilkanaście osób dziennie.

Tak udało się nie rozprzestrzenić koronawirusa poza rodzinę samorządowca.

Czas spędzony w izolacji, w szpitalu paradoksalnie się nie dłużył. Wszystko przez liczne SMS-y i wiadomości na internetowych komunikatorach.

- Nie było piętnastu minut bez wiadomości, czy próby telefonu - podkreśla starosta pucki. - Od bliskich, znajomych, radych, sołtysów z Krokowej, współpracowników, ludzi, z którymi znam się przelotnie. Dosłownie kilkaset wieści. Za każdy jestem ogromnie wdzięczny, bo w trudnym czasie podtrzymały mnie na duchu.

Gdy starosta walczył o zdrowie w Gdyni, umarł starszy mieszkaniec gminy Kosakowo - jego zgon też miał związek z koronawirusem, choć to nie on był bezpośrednio odpowiedzialny. Co się czuje w momencie, gdy w takich okolicznościach dociera wiadomość o śmierci?

- Interesowałem się już wcześniej jego zdrowiem, wiedziałem, że był bardzo chory i lekarze będą mieli wielki kłopot, by go uratować - opowiada starosta. - Przechodzi przez człowieka dreszcz. I pytanie "co dalej?", bo nie wiemy, ile ludzi koronawirus jest w stanie zabrać. Były też okresy choroby, w których czułeś, że wszystko staje się obojętne i myślisz o ostatecznym rozwiązaniu. Słuchasz o zgonie w swoim powiecie, o tym, że zeszli ludzie młodsi od ciebie i zastanawiasz się, co mnie czeka za parę dni...

Jarosław Białk miał sporo okazji i czasu, by od wewnątrz przyjrzeć się pracy lekarzy w Uniwersyteckim Centrum Medycyny Morskiej i Tropikalnej w Gdyni. I chyli przed nimi czoła, bo odwiedzający odizolowanych pacjentów doktorzy i pielęgniarki muszą pracować opakowani w tworzywo sztuczne: kombinezonach, przyłbicach, rękawiczkach (po kilka par na dłoniach).

Koronawirus, powiat pucki: pod koniec kwietnia 2020 chętniej wybieramy się na zakupy - bo pozwalają na to przepisy

Koronawirus, powiat pucki: poluzowano restrykcje, więc przed...

Starosta pucki koronawirusem prawdopodobnie zaraził się od marszałka Mieczysława Struka - czy ma do niego żal o to, przez co później musiał przechodzić w szpitalu?

- Nie mam przekonania co do tego, gdzie się zakaziłem - podkreśla starosta Jarosław Białk. - Co prawda jedyną osobą z potwierdzonym koronawirusem, z którą miałem kontakt, był tylko marszałek. Zatem jest wielce prawdopodobne, że z tamtego spotkania w Gdańsku przywiozłem koronawirusa, ale pewności nikt nie ma. Czy mam żal? Nie mogę, bo to może spotkać każdego, w każdym miejscu.

Jarosław Białk nie kryje, że otrzymał ogromną pomoc w szpitalu w Gdyni i chce się za nią odpłacić.

- Rodzinnie, w piątkę, podjęliśmy decyzję, że jak będziemy w pełni zdrowia, czyli za tydzień, może dwa, to spróbujemy oddać osocze - mówi samorządowiec. - Jeśli tylko nas zakwalifikują, zrobimy to, by pomóc innym osobom, chociaż w ten sposób.

od 7 lat
Wideo

Jak głosujemy w II turze wyborów samorządowych

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na puck.naszemiasto.pl Nasze Miasto