Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Koronawirus w powiecie puckim i kwarantanna: Dariusz Sańko, radny z Władysławowa wrócił z wycieczki z Włoch. - Dziś decyzja byłaby inna

Piotr Niemkiewicz
Piotr Niemkiewicz
Władysławowo huczy od plotek od momentu, gdy z wyjazdu do Włoch wrócił Dariusz Sańko. Radny powiatu puckiego poleciał z wycieczką na narty. - Dziś pewnie nie podjąłbym takiej decyzji - mówi samorządowiec, który objął się kwarantanną domową.

Miasto pełne plotek, ale też strachu przed ewentualnym zarażeniem koronawirusem. We Władysławowie boją się, że chorobę mógł przywieźć Dariusz Sańko, samorządowiec, który niecały tydzień temu wybrał się z żoną na wycieczkę do Włoch, w których zaczynała się wirusowa epidemia.

- Gdybym wówczas, przed urlopem na nartach, widział rzeczywiste zagrożenie, to absolutnie bym nie wyjechał - zapewnia Dariusz Sańko. - Od lat staram się wyjeżdżać o tej porze roku, więc ten wylot nie był niczym niespodziewanym i podyktowanym nagłym spadkiem cen biletów lub wycieczek. Zarezerwowaliśmy go ze sporym wyprzedzeniem w doświadczonym biurze podróży.

Czemu władysławowianie nie wyjechali wcześniej na narty? Na przeszkodzie stanęła grudniowa operacja Dariusza Sańki i późniejsza rehabilitacja.

Łańcuch światła w Pucku po ogłoszeniu prezydenckiego weta. "...

W powiecie puckim wirusowa panika związana z władysławowskim samorządowcem zaczęła się dość wcześnie, niejako na życzenie radnego, który na swój profil facebookowym wrzucił zdjęcie z samolotu, którym wylatywał z Gdańska. Wewnątrz pustki - 90% siedzeń bez pasażerów. Na fotce widać mniej więcej dwudziestkę ludzi. Co równie ciekawe, żadna ze stewardes nie miała na sobie maseczki czy ochronnych rękawiczek.

- Teraz to się lata! 30 osób na pokładzie, odstępy duże. Jest bezpiecznie. Koronawirusa nie stwierdzono! - skomentował z humorem Dariusz Sańko.

Chwilę później posypały się pytania i komentarze: czy to nie strach lecieć tam, gdzie złapanie koronawirusa jest potencjalnie duże, że Włosi zaczynają zamykać hotele, bary, restauracje linie lotnicze będą odwoływały swoje kursy...
Spirala zaczęła się nakręcać.

I chyba nie bezpodstawnie, bo z dnia na dzień sytuacja we Włoszech zaczęła się zmieniać - na niekorzyść.

Jednak pierwszego dnia Valle d'Aosta - autonomiczna dolina na północy kraju, we włoskim Piemoncie, przy granicy ze Szwajcarią i Francją, gdzie zimowy urlop chcieli spędzić mieszkańcy Władysławowa, przywitała gości śniegiem i słońcem. Na stokach zachodnich Alp pustki, na wyciągach też nie było tłoku.

- Mimo że ludzi było mało, to i tak siadaliśmy po dwóch stronach 4-6-osobowych krzesełek, oddzieleni od siebie sporą luką - opowiada Dariusz Sańko.

Pierwsze zderzenie z wirusową profilaktyką było na lotnisku w Bergamo. Opatuleni w fartuchy i maseczki pracownicy lotniska sprawdzali turystom temperaturę. Stąd gości wsadzono do autobusu i wysadzono na zachodniej granicy włoskiej części Alp.

Dzień później lawinowo zaczęto zamykać restauracje i hotele.

- Nagle rozpuszczono ludzi po całych Włoszech, w mediach zrobił się szał, też psychiczny. Dlatego wróciliśmy do Polski - podkreśla Dariusz Sańko. - Mimo że kilkanaście kilometrów dalej, w Szwajcarii i Francji ośrodki narciarskie nadal funkcjonowały i funkcjonują.

Rekultywacja wysypiska w Łebczu: mieszkańcy Władysławowa prz...

Czy Dariusz Sańko mógł we Włoszech zarazić się koronawirusem? Teoretycznie szanse na to były np. na lotnisku leżącym dość daleko pod Mediolanem, ale tam ludzi było mało. A później, w d'Aoscie?
Matematycznie niewielkie.

- W biurze podróży, przed wyjazdem, zapewniono mnie, że tam jest bezpiecznie. A sam region jest poza czerwoną strefą, czy zagrożeniem wirusowym - relacjonuje mieszkaniec Władysławowa. - Przypomnę, że nie było też żadnych oficjalnych działań rządowo-samorządowych, by wyjazdy za granicę ograniczać. Ryzyko, tak to wyglądało, było znikome.

Gdzieś z tyłu głowy siedziała jednak myśl o potencjalnym zagrożeniu. Zwłaszcza gdy okazało się, że cześć klientów wycofała się przed wylotem. Jednak Dariusz Sańko to podróżnik z pasji i z doświadczeniem.

- Z definicji nie narażam się bezsensownie i głupio. Dlatego przed wyjazdem konsultowałem, czy jedziemy w miejsce bezpieczne. Nie było żadnych obostrzeń, więc dlaczego nie miałem im wierzyć? - tłumaczy samorządowiec. - Zresztą, wielu moich znajomych we Włoszech na nartach było przede mną, tydzień, dwa, miesiąc. Jechali samochodami, a wracających nikt ich nie sprawdzał, nie kontrolował. O wirusie z Chin już przecież było wiadomo.

Koronawirus Raport z Pucka i powiatu puckiego - marzec 2020...

Władysławowian podkreśla, że padł ofiarą swojej szczerości. Gdyby oznaczył facebookowe fotki inną lokalizają - pobliską Francją lub Szwajcarią, albo Słowacją - niewiele osób zwróciłoby uwagę na jego zimowy urlop za granicą.

- Mój błąd, bo uczciwie i oficjalnie pokazałem gdzie byłem. Ale przecież nikogo nie będę oszukiwał, bo to nie mój styl - podkreśla Dariusz Sańko. - Wielu ludzi, choć z Włoch wrócili, tego nie zrobiło. Pojechałem w bezpieczny region. Do Livigno, Val di Fiemme, Val di Sole bym nie pojechał, bo to mogło nieść ze sobą potencjalne ryzyko.

Znajomi na facebooku coraz częściej pisali o niepotrzebnym ryzyku. Dokładnie to samo dziś powtarza Władysławowo i samorządowcy z powiatu puckiego. Władysławowski radny tłumaczył, że wyjechał z pełną świadomością oraz niezbędnym bagażem wiedzy, ale też zapewnił, że wraca do Polski. I podda się obowiązkowej domowej kwarantannie.

- Nikt mnie do tego nie zmuszał, nie kalkulowałem też tego - podkreśla Dariusz Sańko. - To była moja autorska decyzja powzięta na bazie tego, co widziałem. I tyle.

W drodze do Władysławowa samorządowca sprawdzano trzykrotnie - dwa razy we Włoszech, raz w Gdańsku. Jak usłyszeliśmy, od tych badań cały czas temperatura jego ciała utrzymuje się na poziomie 36,1 st. Celsjusza. Teoretycznie więc radny mógłby spokojnie przejść do normalnego trybu życia - poruszać się po mieście, chodzić do sklepów, spotykać ze znajomymi...
Ale tego nie zrobił.

- Żadnych niepokojących objawów nie ma. Nic się nie dzieje. I ja, i żona szósty dzień siedzimy w domu, bo tak jest uczciwie, by nie budzić niepotrzebnej paniki we Władysławowie i okolicach - zapewnił "Dziennik Bałtycki" w sobotnie popołudnie 14.03.2020. - Nie przyjmujemy gości, sami też do nikogo nie wychodzimy. Wczoraj koleżanka zrobiła nam zakupy. Siatkę z pieczywem powiesiła na furtce.

Tuż po przyjeździe do Polski państwo Sańko wypełnili karty przylotowe i następnego dnia dostali telefon z puckiego sanpeidu - który listę pasażerów otrzymał od lotniczego przewoźnika.

- Pytano, czy wszystko jest w porządku. Była też prośba, czy mógłbym ograniczyć wychodzenie z domu itp. Poinformowałem więc, że nie tyle je ograniczę, co wstrzymałem i dobrowolnie poddałem się kwarantannie - relacjonuje Dariusz Sańko.

Choć od tego "domowego aresztu" jest wyjątek. To wizyty na ranczo - prywatnej działce radnego z Władysławowa, pasjonata jazdy konnej. Władysławowianin jeździ tam co drugi dzień.
- Wsiadam do samochodu, jadę nakarmić zwierzęta i autem wracam do domu - relacjonuje Dariusz Sańko. - Po drodze z nikim się nie spotykam. Obiecałem, że przez 14 dni publicznie nie ma mnie dla nikogo. I tego się trzymam.

Lekkiej obawy przed spotkaniem z Dariuszem Sańko nie kryją też samorządowcy powiatu, czy część urzędników Starostwa Powiatowego w Pucku. Z nimi, choć głównie z koleżankami i kolegami z Rady Powiatu Puckiego władysławowski radny miał się spotkać w poniedziałek 23 marca 2020 na sesji.
- Nie ma cienia szansy, bym gdziekolwiek publicznie zjawił się przed skończeniem mojej auto kwarantanny - zapewnia Dariusz Sańko.

Czy mając obecną wiedzą o sytuacji we Włoszech i zagrożeniu koronawirusem w powiecie puckim i Polsce, radny z Władysławowa zdecydowałby się na wyjazd?

- Raczej nie, wiedząc jak to się rozwinęło. Oraz dla spokoju tych, którzy dziś mają obawy przed koronawirusem - przyznaje Dariusz Sańko. - I pewnie jak każdy jestem zaskoczony tym, jaki obrót przybrały sprawę we Włoszech.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wideo
Wróć na puck.naszemiasto.pl Nasze Miasto