Sprawa podziału granic i gruntów między miasto i gminę Puck, sprzed prawie trzech dekad znowu rozgrzewa Puck. Czy winny administracyjnemu podziałowi - na mocy którego Puck został mocno okrojony - jest Janusz Łęgowski, pierwszy burmistrz miasta, dziś pracownik Starostwa Powiatowego i radny w Pucku? Takie stwierdzenie miało paść z ust jego samorządowego kolegi - byłego burmistrza Marka Rintza na jednym z jego spotkań wyborczych.
- To zdanie jest kłamstwem i chciałem to jedynie naprostować - komentuje Janusz Łęgowski, który sprawę skierował do sądu w trybie wyborczym.
W korespondencyjnym sporze zabrała głos obecna włodarz powiatowego miasta.
- Podział na Puck i gminę Puck nie nastąpił nawet za kadencji Janusza Łęgowskiego - komentuje Hanna Pruchniewska. - Takiemu mówieniu nieprawdy trzeba powiedzieć stanowcze „nie”.
ZOBACZ TEŻ:
W sądzie wysłuchano racji obu stron, a skonfilktowanym stronom zaproponowano ugodę. Między dwoma byłymi burmistrzami Pucka doszło do szybkiego porozumienia.
- Marek Rintz w obecności świadków podpisał sprostowanie, w którym podkreśla, że to zdanie jest nieprawdziwie - komentuje Janusz Łęgowski. - I że mnie przeprasza.
- Nie wypowiedziałem tych słów, ale jestem takim człowiekiem, że wolę ustąpić i zająć się innymi sprawami - komentuje Marek Rintz.
Zdjęcie odręcznie sporządzonego dokumentu szybko znalazło się w internecie i tak, krótko po sądowej wizycie, trafiło do wiadomości sporej grupy mieszkańców Pucka.
Ugoda jednak - jak się dziś wydaje - wcale nie zakończyła cichego i bardzo emocjonalnego sporu między obu byłymi włodarzami Pucka.
- Zgodziłem się na ugodę dla świętego spokoju - komentuje Marek Rintz. - Zostałem postawiony przez sąd pod ścianą. Miałbym oczywiście możliwości przedstawienia swoich świadków w tej sprawie, ale ponieważ miałem pilny wyjazd, nie zdążyłbym tego zrobić w 24 godziny. Zresztą, nie będę ciągnął połowy miasta w tej sprawie do sądu.
PRZECZYTAJ KONIECZNIE:
Podczas sądowego przesłuchania stanął też inny wątek związany z oboma panami.
- Podczas rozprawy mówiłem, że pan Łęgowski zaczął mnie nachodzić i straszyć - relacjonował nam wzburzony Marek Rintz.
Sąd nie wziął jednak pod uwagę oskarżeń kandydata na burmistrza. Bo uznał, że nie mają one związku z toczącą się sprawą.
- To brednie wyssane z palca! - podniesionym głosem komentuje Janusz Łęgowski. - Nigdy nie byłem u pana Marka Rintza w domu i nie straszyłem go. Zależało mi tylko na tym, żeby sprostował oczywiste kłamstwa, które publicznie wypowiedział. Jeżeli Marek Rintz w obecności sądu własnoręcznie podpisał przeprosiny, to dla mnie cała sprawa jest zamknięta i nie chcę już do niej wracać.
Zmiany w ordynacji wyborczej 2018 | Wybory samorządowe
wideo: dziennikzachodni.pl
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?