Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Onko-Rejs 2015. Dzielna załoga przycumowała do portu we Władysławowie | ZDJĘCIA, WIDEO

Krzysiek Hoffmann
Onko-Rejs przedwcześnie, ale szczęśliwie zakończył się we Władysławowie
Onko-Rejs przedwcześnie, ale szczęśliwie zakończył się we Władysławowie Piotr Niemkiewicz
Całe i zdrowe - we władysławowskim porcie zameldowała się załoga akcji Onko-Rejs Wybieram życie. Tuż po godzinie 6:30 statek ratunkowy Afrodite 1 z paniami na pokładzie przycumował do brzegu.

- Wszyscy uczestnicy są w dobrej kondycji - powiedział tuż po wpłynięciu do portu Henryk Wójcik, kapitan statku Afrodyta, który przybył z pomocą jednostce Zjawa IV.

Wczoraj w godzinach popołudniowych nadano sygnał mayday z jachtu Zjawa IV, który płynął w Onko-Rejs po Bałtyku. Załoga składała się z dwunastu kobiet chorujących na nowotwór. Ich statek niespodziewanie zaczął nabierać wody. Do pomocy ruszyły załogi z Polski i Szwecji.

ZOBACZ TEŻ:

- Nad nami latały trzy helikoptery, wszystko wyglądało jak w filmach - relacjonują Onko-laski, czyli załogantki Onko-Rejsu, który wyruszył z Gdyni - Ratunek przyszedł bardzo szybko.

Uczestniczki wyprawy są pod wielkim wrażeniem profesjonalizmu z jakim cała akcja została wykonana. Wyszły z niej całe, choć w wyniku przetransporotowywania na inny pokład trochę się poobijały. Same zainteresowane traktują to tylko jako kolejny element przygody.

- Pani kapitan bardzo zdecydowanie i momentalnie podjęła działania ratunkowe - komentuje Magda Lesiewicz, jedna z członkiń załogi. - Te decyzje nas uspokoiły i czułyśmy się bezpiecznie.

Nie tak miała wyglądać morska wyprawa. Po wypłynięciu z Gdyni Onko-Rejs swój koniec miał mieć w szweckich portach w Visby i Kalmar. Po kilkunastu godzinach na morzu Zjawa IV zaczęła niespodziewanie nabierać wody.

- Poziom wody dosyć szybko się podniósł - mówi Magdalena Górecka, kapitan Zjawy IV. - Jeszcze nie wiemy jaka jest tego przyczyna.

Uszkodzona jednostka o własnych siłach wpłynęła do portu. Wcześniej nagromadzoną wodę wypompowywały maszyny i jacht był holowany. Na pokładzie znajdowały się jeszcze specjalistyczne pompy użyczone przez szweckie służby ratunkowe.

Po śniadaniu zjedzonym jeszcze na pokładzie Afrodity, panie zeszły na brzeg. Wszystkie uśmiechnięte, choć trochę zawiedzione, że Onko-Rejs kończy się tak nadspodziewanie szybko. Wypadek na morzu nie zniechęcił jednak dzielnych pań.

- Na pewno do Szwecji dopłyniemy - mówi Agnieszka Gościniewicz. - Jeszcze może za wcześnie, by mówić o konkretach, ale w przyszłości chcemy tego dokonać.

Żeglowanie bardzo spodobało się kobietom. Na pokładzie wykonywały wszystkie obowiązki związane z pracą na statku. Jednostka, która uległa awarii w dalszym ciągu brana jest pod uwagę jeśli chodzi o przyszły Onko-Rejs.

BĄDŹ NA BIEŻĄCO. Polub nas na Facebooku!

- Ja osobiście nie boję się Zjawy - mówi Magdalena Lesiewicz. - To była moja pierwsza morska przygoda i w stu procentach połknęłam bakcyla.

Grupa dwunastu kobiet chorych na nowotwór zgodnie twierdzi, że nawet takie przygody na morzu nie są w stanie odebrać im radości i chęci do życia.

- Czytałyśmy, że pokonał nas żywioł - mówią Magda Lesiewicz, Marzena Kamińska - Truś, Anna Małek, Monika Gawron, Jola Pasek i Henia Wlazło, uczestniczki wyprawy. - Nic bardziej mylnego. Nie pokonał nas rak, nie pokonało nas morze, jesteśmy po prostu twarde babki!

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Strefa Biznesu: Rolnicy zapowiadają kolejne protesty, w nowej formie

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na puck.naszemiasto.pl Nasze Miasto