Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

PKO Ekstraklasa. Arka Gdynia wysoko przegrała w Płocku z Wisłą. Defensywa żółto-niebieskich znowu została obnażona

Szymon Szadurski
Szymon Szadurski
Arka Gdynia w piątek w Płocku przegrała aż 1:4 z tamtejszą Wisłą
Arka Gdynia w piątek w Płocku przegrała aż 1:4 z tamtejszą Wisłą Karolina Misztal
Szóstej porażki w PKO Ekstraklasie doznali w piątek piłkarze gdyńskiej Arki. Żółto-niebiescy dobrze rozpoczęli mecz z Wisłą Płock, ale ostatecznie, po fatalnych błędach, polegli 1:4 (0:2) z Wisłą Płock. Tym samym niezmiennie pozostają w strefie spadkowej w ligowej tabeli.

Jeśli po przerwie na mecze reprezentacji Polski arkowcy, którzy nadal nie potrafią grać w defensywie, ponownie skompromitują się 20 października u siebie w derbach z Lechią Gdańsk, może to być ostatni mecz Jacka Zielińskiego na ławce trenerskiej w Gdyni.

Początkowe minuty w Płocku nie zapowiadały późniejszej tragedii. Jako pierwszy poważniej sprawdzony został bramkarz „Nafciarzy” Thomas Dähne. W 17 minucie Arka egzekwowała rzut wolny po faulu na Michale Nalepie. Do piłki podszedł Marko Vejinović, jednak jego silny strzał Niemiec zdołał obronić. Po chwili Nalepa skierował futbolówkę do siatki po kolejnym rzucie wolnym. Jednak sędzia uznał, że znajdujący się na pozycji spalonej gracze żółto-niebieskich przeszkadzali golkiperowi gospodarzy. Trafienie nie zostało więc uznane.

Arka, szczególnie zważywszy na fakt, że faworytem w starciu z Wisłą nie była, dość odważnie poczynała sobie przez pierwsze dwa kwadranse. Niestety, to gdynianie jako pierwsi stracili gola. W 29 minucie Dominik Furman dośrodkował z rzutu rożnego, a Ricardinho skierował głową piłkę do siatki. Tym samym potwierdziło się, że żółto-niebiescy fatalnie bronią przy okazji wrzutek ze stałych fragmentów gry, a sztab szkoleniowy gdynian nie ma recepty, jak ten problem rozwiązać. Wisła wkrótce poszła za ciosem i w 35 minucie spotkania było już 2:0 dla gospodarzy. Po akcji prawą stroną boiska i kolejnym dośrodkowaniu, tym razem Cezarego Stefańczyka, piłka trafiła pod nogi Damiana Michalskiego, który atomowym uderzeniem pokonał Pāvelsa Šteinborsa.

- Do straty pierwszej bramki graliśmy solidnie - mówił w przerwie meczu pomocnik Arki Michał Nalepa. - Płock nie stwarzał zagrożenia. Jednak przeważyły nasze błędy po stałych fragmentach gry i przegrywamy. Musimy wyjść na drugą połowę i starać się odrobić straty, ale będzie ciężko.

Wychowanek Arki niestety nie mylił się w ocenie sytuacji. Odrabianie strat gdynianom szło jak po grudzie. Co więcej, w 59 minucie spotkania gospodarze podwyższyli. Prostopadłe podanie Furmana wykorzystał były zawodnik Arki Piotr Tomasik, na raty pokonując Šteinborsa.

Gdynianie trafili w końcu w 74 minucie, kiedy idealne podanie Marcina Budzińskiego wykorzystał Nalepa. Cztery minuty później niewiele brakowało, aby gdynianie zdobyli kontaktową bramkę. Po zagraniu Christiana Maghomy strzał głową Dawita Schirtladze zatrzymał się na słupku.

Na tym jednak zdobycze Arki się skończyły, a w doliczonym czasie gry gdynian dobił rezerwowy Mikołaj Kwietniewski, kończąc piątkowe spotkanie.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Powrót reprezentacji z Walii. Okęcie i kibice

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera

Materiał oryginalny: PKO Ekstraklasa. Arka Gdynia wysoko przegrała w Płocku z Wisłą. Defensywa żółto-niebieskich znowu została obnażona - Dziennik Bałtycki

Wróć na puck.naszemiasto.pl Nasze Miasto