Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Po zaślubinach Polski z morzem: po wygwizdaniu prezydenta w Pucku burmistrz pod obstrzałem. - Ja mam przepraszać? - pyta Hanna Pruchniewska

Piotr Niemkiewicz
Piotr Niemkiewicz
Burmistrz Pucka pod obstrzałem polityków, mediów, ale i mieszkańców za brak reakcji na wyzwiska i gwizdy pod adresem prezydenta podczas Zaślubin Polski z Morzem w Pucku (2020). A Kaszubi przepraszają: - Są granice, których nikomu przekraczać nie wolno - pisze Andrzej Dettlaff z Jastarni.

Puck płaci za portowe ekscesy - czyli obraźliwe wyzwiska i gwizdy, które pod adresem prezydenta popłynęły w czasie obchodów 100. rocznicy Zaślubin Polski z Morzem w puckim porcie rybackim. To wówczas kilkudziesięcioosobowa grupa osób - wśród nich sympatycy KOD - starali się zakłócić przemówienie prezydenta Andrzeja Dudy.

Według różnych źródeł, w tej grupce znaleźli się nie tylko przeciwnicy PiS, którzy przyjechali tu z Trójmiasta i okolic, ale także mieszkańcy powiatu puckiego. Co potwierdził, w wywiadzie dla "Dziennika Bałtyckiego" Radomił Szumełda, działacz Komitetu Obrony Demokracji.
- Zarzut jest też taki, że to byli ludzie przywiezieni do Pucka autobusami z Warszawy, znani już zadymiarze - mówiła red. Ryszarda Wojciechowska.

- Proszę to powiedzieć Katarzynie Wiśniewskiej, Radosławowi Wiśniewskiemu z Władysławowa, Ani Wojtunik z Pucka i wielu innym. To ludzie z Pomorza się zorganizowali. A z Warszawy przyjechało tylko kilka osób. Zarzut jest więc absurdalny.

Zażenowany postawą grupy skandujących był też Witold Tylec z Pucka, to on - w marynarskim mundurze - przez całą uroczystość, stał w sąsiedztwie przemawiającego prezydenta.

- Było mi wstyd i czułem się strasznie upokorzony, stojąc przy słupku zaślubinowym, tak jak 100 lat temu mój dziadek Józef Tylec, który jako pierwszy marynarz odradzającej się Rzeczypospolitej objął straż nad polskim morzem, kiedy podczas słów o patriotyzmie i martyrologi Kaszubów w obronie tradycji i polskości tych ziem słyszałem gwizdy, buczenie i chamskie okrzyki, widząc do tego jeszcze przy tym ironiczne uśmiechy na twarzy niektórych oficjeli biorących udział w tej patriotycznej uroczystości - komentował pod naszym artykułem pucczanin.- Widocznie jednak nie dla wszystkich demokracja to też patriotyzm i poszanowanie tradycji.

Andrzej Duda wygwizdany w puckim porcie (Zaślubiny Polski z Morzem, Puck 2020):

wideo: Krzysztof Gruchała

Od tamtych wydarzeń zdecydowanie odcięli się członkowie Zrzeszenia Kaszubsko-Pomorskiego, wśród których znalazł się m.in. Zygmunt Orzeł z ZKP Władysławowo. Gromy posypały się też na burmistrz Pucka - m.in. za to, że nie zareagowała w porę. Ani na Starym Rynku, ani później w porcie rybackim.

A tak powinna była zrobić - twierdzi część osób. Wśród nich jeden z sygnatariuszy listu ZKP, Kazimierz Klawiter. Surową ocenę Hannie Pruchniewskiej wystawił też Michał Kowalski, powiatowy radny z Władysławowa i jeden z liderów struktur PiS w powiecie puckim.
- Wstyd, że władze miasta Puck dopuściły do tej sytuacji - skomentował na naszym facebooku, a gdy zwrócono uwagę, że podobne zarzuty powinny być kierowane raczej w stronę policji, a nie samorządu, samorządowiec krótko odparł: - Organizator. Policja czuwa nad bezpieczeństwem.

(...) Te gwizdy i okrzyki, były delikatnie mówiąc przekroczeniem dobrego smaku. Do tego jeszcze dochodzi brak reakcji gospodarza, którego ośmielam się oskarżyć o współudział. ​
Kazimierz Klawiter, ZKP

Gromy pocisnął też Andrzej Dettlaff, rybak z Jastarni, który najpierw zadzwonił do burmistrz Pucka, a potem słał jej SMS-y. Podobnych telefonów - związanych z wyzwiskami w porcie - do puckiego Urzędu Miasta miało być dużo więcej.
- Pani ponosi pełną odpowiedzialność za to, co się stało 10 lutego w Pucku - pisał rybak. - (...) Do zapewnienia ładu i porządku w mieście ma Pani do dyspozycji straż miejską i policję (...).

Z Jastarni do Kancelarii Prezydenta wysłał też list z przeprosinami.
- Jest mi niezmiernie przykro i wstyd za to co stało się dziś w Pucku. Przepraszam Pana, Panie Prezydencie jeszcze raz za wszelkie przykrości, które u nas Pana spotkały. Na wszystko nie mamy wpływu - pisał Andrzej Dettlaff. - Rozumiem, że mamy demokrację i wolność słowa, ale są granice, których nikomu przekraczać nie wolno. Ktoś, kto nie ma żadnych wartości i świętości, tak się właśnie zachowuje, jak mogliśmy dziś zobaczyć.

Andrzej Dettlaff krzyki i wyzwiska słyszał dobrze, bo jego i kamerę, którą rejestrował uroczystości, otaczał tłum skandujących ludzi. Przemawianie do rozsądku i uciszanie jednak na niewiele się zdało.
- Przyjechał prezydent, głowa państwa, więc powinno się go traktować z należytym szacunkiem, bez względu na swoje osobiste poglądy polityczne - argumentuje rybak. - Wokół nas roiło się od policji i wojska; wystarczyłby jeden rozsądny podoficer, który wydałby stosowny rozkaz i byłoby pozamiatane. Nie mielibyśmy takiego wstydu i problemu.

I burmistrz Pucka, i prezydent z kamienną twarzą starali się reagować na obraźliwe hasła, które głośno niosły się nad portowym basenem. Hanna Pruchniewska nie pozostała bierna i zagaiła rozmowę z głową państwa.
- Pan prezydent, jak mi przyznał, jako osoba publiczna jest już do tego przyzwyczajony - podkreśla burmistrz Pucka. - Rozumiemy, że mamy swoich zwolenników i przeciwników. I jakoś musimy z tym żyć. Wykrzykiwania nie podobały mi się, niech to będzie jasne.

Burmistrz nie kryje zażenowania okrzykami. A dokładniej ich jakością.
- Jeśli ktoś chciał zaprezentować swoje zdanie, transparent lub baner by wystarczył - komentuje. - Stojąc w porcie, mówiłam wojewodzie, że to straszne, co dzieje się po drugiej stronie... Nie było i nie ma moje aprobaty na chamskie odzywki.

W puckim porcie burmistrz Pruchniewska nie zareagowała: nie delegowała urzędników, ani podległych sobie mundurowych, by zapanować nad tłumem wywrzaskującym m.in. "jesteś ch...". Tę bierność zarzuca jej część uczestników obchodów i tych, którzy znają je jedynie z relacji.
- To żenujący zarzut i obrażający mnie oraz mieszkańców, których jestem reprezentantem - mówi burmistrz. - Od tego są służby. Ja miałam podejść i robić porządek, czy to zadanie dla policji i Służby Ochrony Państwa?

Czy burmistrz - jako główny organizator obchodów - czuje się odpowiedzialna za ekscesy?
- Nie! - stanowczo odpowiada Hanna Pruchniewska. - Ja zapewniłam służby, które sobie z tym nie poradziły. Dlaczego? To pytanie do nich.

Czy gdyby wówczas Hanna Pruchniewska przerwała na moment wyczytywanie kolejnych nazwisk i upomniała - poprosiła - obecnych o kulturalne zachowanie, w Pucku nie doszłoby do późniejszej eskalacji hejtu w porcie, w sąsiedztwie słupka zaślubinowego?
- Przestałam już być nauczycielem - komentuje burmistrz. - To byli dorośli ludzie, którzy wiedzą, co robią. Ja mam im mówić, jak mają się zachowywać? Nie jestem od tego, by wychowywać ludzi na rynku. Jeśli panu prezydentowi przeszkadzało buczenie, to przecież sam mógł zwrócić im uwagę. Albo jego ludzie.

Ktoś doprowadził do takiej sytuacji w Polsce, że się buczy, więc niech się nie dziwi podobnym reakcjom
Hanna Pruchniewska

W Urzędzie Miasta Pucka nie kryją zaskoczenia tym, że wstydliwy incydent z portu przesłonił całą resztę. Na oficjalnej stronie miasta czytamy:
- Przygotowywaliśmy się do tego święta od kilku miesięcy i jest nam niezmiernie przykro, że głównym przekazem medialnym są dziś informacje nt. niestosownych słów wykrzykiwanych w czasie przemówienia Prezydenta RP Andrzeja Dudy - pisze Hanna Pruchniewska. -Oświadczam, iż nie mam wpływu na zachowania osób uczestniczących w uroczystościach o charakterze otwartym.

Dalszy ciąg burmistrz dopisała na facebooku:
- Ja mam przeprosić? Ja też oczekuję przeprosin, bo kilka miesięcy naszych przygotowań poszło w niwecz.To jest bardzo dla nas organizatorów krzywdzące i smutne niestety - czytamy.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wideo
Wróć na puck.naszemiasto.pl Nasze Miasto