Pobłądź sobie wokół rynku

- W ciągu ostatnich miesięcy kilka razy w okolicach rynku stanąłem przed dylematem, złamać przepisy ale jechać dalej zgodnie z logiką, czy ślepo trzymać się znaków i krążyć bez końca - mówi Sławomir Kirszling, kierowca z Władysławowa.
Problemy na drogach zaczęły się, gdy starówka zamieniła się w gigantyczny plac budowy. Gdy prace się posuwały, stopniowo wyłączano kolejne ulice z ruchu. Tak zaczął rodzić się komunikacyjny bałagan.
- Załatwiłem swoją sprawę w urzędzie, wsiadłem do auta i pojechałem ul.12 Marca, potem Judyckiego i okazało się, że utknąłem w martwym punkcie, bo przed oczami miałem zakaz wjazdu, a za plecami drogę jednokierunkową - opisuje Tadeusz Słoiński z Gdyni. - Wyszedłem z auta i zacząłem pytać robotników, jak się stąd wydostać.
Podobne sytuacje opisuje także Hanna Pruchniewska, przewodnicząca Rady Miasta w Pucku.
- Wyjeżdżam z terenu szpitala, patrzę na znaki... i zastanawiam się jak jechać, żeby nie złamać przepisów. Czasem można odnieść wrażenie, że znaki tu ustawiane są na chybił trafił - mówi radna. - Jedna z moich znajomych dostała mandat, właśnie w okolicach rynku. Niesłusznie, bo znaki były po prostu źle ustawione.
Burmistrz Marek Rintz przyznaje, że do magistratu docierało sporo krytycznych uwag kierowców. Urzędnicy zaczęli więc monitorować sytuację wokół rynku. - Fakt, raz znaki źle kierowały, ale zwróciliśmy uwagę wykonawcy robót, by to naprawił - mówi burmistrz Rintz. - Bo to do niego, a nie miasta, należy obowiązek dbania o właściwą organizację ruchu.
Zdaniem samorządowca od tego czasu sytuacja się poprawiła. Kierowcy wciąż jednak sygnalizują nam, że okresowo robi się bałagan na ulicach.
- Proszę o tym informować nasz urząd, wyjaśnimy każda sprawę - apeluje burmistrz. - Część kłopotów na drogach to efekt gapiostwa niektórych kierowców. Niektórzy nie zwracają uwagi na znaki, które np. zamykają ruch i jeżdżą na pamięć. A potem skarżą się, że źle oznakowano objazdy.
Rewitalizacja historycznego centrum miasta potrwa do września tego roku.