MKTG NaM - pasek na kartach artykułów

Puck. Szpital wystawiony na sprzedaż - protesty nie milkną

PIOTR NIEMKIEWICZ
Barbara Klebba (siedzi) i Beata Wilichnowska przeglądają listy z podpisami osób popierających protest szpitalnego środowiska. FOT. PIOTR NIEMKIEWICZ
Barbara Klebba (siedzi) i Beata Wilichnowska przeglądają listy z podpisami osób popierających protest szpitalnego środowiska. FOT. PIOTR NIEMKIEWICZ
Cztery firmy żywo interesują się kupnem powiatowego szpitala w Pucku. Przetarg na jego sprzedaż ogłoszony zostanie prawdopodobnie pod koniec wakacji. Jeszcze przez kilka tygodni swoje roszczenia m.in.

Cztery firmy żywo interesują się kupnem powiatowego szpitala w Pucku. Przetarg na jego sprzedaż ogłoszony zostanie prawdopodobnie pod koniec wakacji.

Jeszcze przez kilka tygodni swoje roszczenia m.in. co do szpitalnych nieruchomości zgłaszać mogą ewentualni spadkobiercy. Po wygaśnięciu tego okresu Starostwo Powiatowe oficjalnie będzie mogło ogłosić przetarg na sprzedaż lecznicy. Jak się dowiedzieliśmy szpitalem interesują się już cztery firmy z branży. Są z Warszawy oraz województw: pomorskiego, dolnośląskiego oraz kujawsko-pomorskiego.

- Niewykluczone, że na przetargu może pojawić się ktoś jeszcze - komentuje starosta Artur Jabłoński. - Liczę, że odpowiedzą ci, którzy już się interesują kupnem.

W powiecie dość często mówi się także o Niemcach, którzy podobno mają być zainteresowani kupnem szpitala w Pucku. Jednak tej wiadomości nigdzie nie udało się nam potwierdzić. Żaden z obcokrajowców nie zgłosił się z taka propozycją do szpitala, ani do samorządu. O pogłoskach słyszał także starosta, któremu również nie udało się dotrzeć do jej źródła.

Tymczasem pracownicy szpitala, którzy o sytuacji w Pucku poinformowali prezydenta, premiera i ministra zdrowia, wezwali samorządowców do "usunięcia naruszenie prawa". Potem planują zaskarżyć uchwałę o sprzedaży do sądu administracyjnego.

Zamieszczamy obszerny list, który otrzymaliśmy od związków zawodowych puckiego szpitala oraz również obszerną odpowiedź starosty Artura Jabłońskiego.

Związki o wyborczych obietnicach i ekonomii
„Czarny poniedziałek” dla mieszkańców Ziemi Puckiej - w ten sposób określił to, co się działo na sesji Rady Powiatu w Pucku jeden z radnych. Otóż starosta pucki Artur Jabłoński wraz z grupą radnych podjął – wbrew woli zdecydowanej większości mieszkańców – decyzję o sprzedaży miejscowego szpitala.
Szpital ten jest jedynym w okolicy świadczący podstawowe usługi medyczne refundowane przez Narodowy Fundusz Zdrowia. Mieszkańcy mają obawy, iż nowy prywatny właściciel w przyszłości zmieni profil działalności szpitala na przynoszący duże zyski finansowe np. chirurgię plastyczną. Jest również uzasadniona obawa, iż po sprzedaży nowy właściciel w ogóle zmieni przeznaczenie tego kompleksu na działalność turystyczno-hotelarską – w planie zagospodarowania miasta Pucka ten teren takie właśnie ma przeznaczenie.
Referendum dla ludności
Wspomniana wyżej sesja miała bardzo burzliwy charakter. Niezadowoleni mieszkańcy oraz pracownicy szpitala głośno wyrażali swoją dezaprobatę wobec działań Starosty. Na puckim rynku zawyły syreny – zresztą szybko usunięte przez policję Zdenerwowany starosta żądał szybkiego głosowania, aby uniknąć kłopotliwej dyskusji. W tym wypadku jeszcze zwyciężyła demokracja i zarówno mieszkańcy, przybyli goście jak i opozycyjni radni mogli wyrazić swoje opinie. Wątpliwości było sporo, żądano nawet przeprowadzenie referendum w tej sprawie, głosu aprobującego działanie starosty żadnego, mimo to radni z klubów „Ziemia Pucka” i PSL z uporem maniaka obstawali przy swoim. Staroście zarzucono oszukiwanie mieszkańców, matactwa i niedomówienia. W swojej kampanii wyborczej obiecywał mieszkańcom inwestycje w szpitalu, między innymi budowę windy, które to działania miałyby podnieść standardy jakościowe, a co za tym idzie również większy kontrakt z Narodowym Funduszem Zdrowia. „Obiecanki cacanki a głupiemu radość” mówi znane przysłowie – po wygranych wyborach pan Jabłoński nic nie robi sobie z opinii mieszkańców. Sprzedać szpital i pozbyć się kłopotu, to wszystko co ma do zaoferowania obecny włodarz powiatowy. Hasło przedwyborcze „Nie dla polityki, tak dla Ziemi Puckiej” były tylko populistycznym sloganem. Zorganizował tylko jedno spotkanie dla ludności, na którym przedstawił trudną sytuacje finansową szpitala i konieczność przekształceń własnościowych. Na tym spotkaniu kategorycznie wykluczył sprzedaż – po dwóch tygodniach mieszkańcy dowiadują się z nieoficjalnych źródeł, że radni debatują tylko nad jedną formą restrukturyzacji szpitala - nad sprzedażą. To jest skandal, żeby tak oszukiwać ludzi.
Co naprawdę likwidują
Dziś kiedy radni starosty sprzedają szpital, likwidują poniekąd również sam powiat – bo jakie ważne zadania ma on teraz do wykonania. Kierowanie czterema szkołami czy łatanie dziur drogowych – to można robić z pobliskiego Wejherowa.
Starosta i jego radni nie mieli żadnego sensownego merytorycznego argumentu za sprzedażą. Nie przemawiały do nich nawet argumenty przedstawione przez panią senator Dorotę Arciszewską-Mielewczyk, która już od wielu tygodni żywo jest zainteresowana w obronie puckiego szpitala. Mało tego starosta, ku zdziwieniu wszystkich zgromadzonych, potraktował panią senator w sposób obcesowy – wtórował mu w tym przewodniczący Rady. Dziwne to jest traktowanie przedstawicieli najwyższych władz, którzy chcą angażować swój czas w obronie interesów obywateli kraju. Nie pomagają opinie Wojewody Pomorskiego, który raczej sugeruje dzierżawę szpitala, jako antidotum na trudną sytuacje ekonomiczną, wykluczając sprzedaż, gdyż samorząd pozbawia się w ten sposób jakiegokolwiek wpływu na to co w przyszłości z obecnym szpitalem miałoby się dziać. Nie pomagają nawet sugestie premiera, który zapowiada głęboką reformę w służbie zdrowia, ale nie polegającą na całkowitej jej prywatyzacji.
O tak ważnej decyzji jak likwidacja szpitala nie mogą decydować tylko względy ekonomiczne. Równie ważny, o ile nie ważniejszy, jest czynnik społeczny zauważył jeden z radnych opozycji. Po to są właśnie władze samorządowe, aby trudne sytuacje rozwiązywać kierując się interesem społecznym, a nie tylko ekonomicznym.
Twarde reguły
Samorząd to nie prywatna firma dochodowa, powoływany jest po to, aby właśnie bronić społeczności przed twardymi regułami rynku ekonomicznego. Kto tego nie rozumie niech ustąpi miejsca w samorządzie innym. Kto nie potrafi radzić sobie z trudnymi problemami niech rezygnuje z rządzeniem powiatem. Nie można kwitować słusznych postulatów mieszkańców aroganckim stwierdzeniem, iż to jest „koncert życzeń” – ulubione kuluarowe stwierdzenie byłego wicestarosty, a obecnie etatowego członka zarządu Andrzeja Sitkiewicza, nota bene szarej eminencji powiatu. Po sprzedaży szpitala nikt nie będzie mógł zapewnić prawa mieszkańców do „równego dostępu do świadczeń opieki zdrowotnej” co gwarantuje konstytucja. Co powiemy tym wszystkim, którzy stracą swoich najbliższych tylko dlatego, że na czas nie dojechała karetka pogotowia, bo utknęła w korkach drogowych. W tym czasie w Pucku leczyć się będą prominenci, w pokojach jednoosobowych z telewizorem, Internetem, prywatną łazienką i nowoczesnym wyposażeniem, jak zauważył jeden z zaniepokojonych mieszkańców Pucka w artykule „Prywatyzacja albo śmierć”.
Ale dyskusja
Dziwnie wyglądała dyskusja na sesji powiatowej. Opozycyjni radni bronili szpitala jak mogli, co rusz wysuwając kolejne argumenty przemawiające za tym, aby nie pozbywać się miejscowego szpitala. Radni Jabłońskiego siedzieli smętni, z opuszczonymi głowami. Za nich wypowiadał się starosta, zresztą bardzo mętnie i ogólnikowo. Niewielu z nich miało odwagę powiedzieć zebranym mieszkańcom, dlaczego podejmują taką decyzję. A kiedy wreszcie radny Henryk Doering zdecydował się zabrać głos, chcąc usprawiedliwiać własne decyzje, to jeszcze powiedział nieprawdę, wmawiając zebranym, iż wielkość zadłużenia szpitala wynosi 15 milionów złotych. Za chwilę dementowała tę liczbę dyrektor szpitala – zadłużenie szpitala obecnie nie zwiększa się i wynosi 7,5 miliona zł. Bagatela, różnica ponad 7 milionów to dla byłego wójta Krokowy drobiazg. Kwiecista wypowiedź jednego z liderów PSL-u Brunona Ceszke wywołała m.in. śmiech. Radni klubu „Ziemia Pucka” ożywili się tylko w momencie głosowania – wtedy wbrew woli mieszkańców podnieśli swoje ręce. Tym razem demokracja przegrała – nie wola ludu decyduje, ale prywata rządzących.
Co nam zostało
Starosta Jabłoński kreuje swoją osobę na obrońcę ludu kaszubskiego. Pokazuje się w mediach w rybackiej czapce, w krawacie z kaszubskim haftem, szczycąc się swoim stanowiskiem prezesa Zrzeszenia Kaszubsko-Pomorskiego. Nie po tym poznaje się jednak prawdziwego Kaszubę, ale po tym jak twardo potrafi bronić swoją ojczystą ziemię i to wszystko, co na niej się znajduje. Pan Jabłoński, mimo iż by tego bardzo chciał, królem Kaszubów nie zostanie. Można zacytować za Wyspiańskim „Miałeś chamie złoty róg” – tak, szansę na zrobienie czegoś dobrego dla ludzi miał Jabłoński przez dwie kadencje starostowania. Co dziś po tym zostało? – likwidowany szpital, dziurawe drogi, nie funkcjonujące kształcenie specjalne, zaniedbana kultura, wyprzedaż mienia powiatowego. Tylko na podwyżki dla administracji, na dodatkowe etaty pieniądze zawsze się znajdują. A mieszkańcy się pytają, po co nam ta rozbudowana administracja – my chcemy mieć szpital.

Beata Wilichnowska
Paweł Wicka
(tytuły i śródtytuły od redakcji)
Starosta odpiera zarzuty: szpital będzie lepszy
W dniu 2 lipca br. Rada Powiatu Puckiego podjęła uchwałę o przekształceniu publicznego szpitala w Pucku w placówkę niepubliczną w drodze sprzedaży szpitalnych nieruchomości na rzecz prywatnego inwestora wyłonionego w przetargu ograniczonym do podmiotów mających doświadczenie w prowadzeniu szpitala. Merytorycznej, choć czasem nie pozbawionej emocji, wielogodzinnej dyskusji podczas Sesji Rady Powiatu, towarzyszyły lokalne media: prasa, radio i telewizja, które w sposób rzetelny oddały jej przebieg.
Przeciwko decyzji większości radnych protestują dwa związki zawodowe zrzeszające pracowników puckiej lecznicy. Z przykrością muszę stwierdzić, że liderzy tych organizacji w obronie własnych interesów manipulują opinią społeczną utrzymując i nieustannie powtarzając, że szpital w Pucku zostanie zlikwidowany. To pospolite kłamstwo pojawia się w oficjalnych pismach związkowców, w ich pełnych emocji wypowiedziach prasowych, a także w rozmowach z pacjentami. Jego rozpowszechnianie jest ewidentnym działaniem na szkodę szpitala powiatowego, którego dobre imię budowała przez lata profesjonalnie przygotowana kadra lekarzy i pielęgniarek oraz wysokiej klasy personel administracyjny.
Kto się boi?
Prywatyzacja to nie likwidacja, lecz podniesienie jakości i dostępności usług! Z danych, które opublikował w dniu 13 lipca br. w dzienniku „Rzeczpospolita” minister zdrowia Zbigniew Religa wynika, że w Polsce sprywatyzowanych jest już 82% placówek podstawowej opieki zdrowotnej oraz 22% szpitali, głównie wielospecjalistycznych. W powiecie puckim 100% placówek podstawowej opieki zdrowotnej od 2001 roku znajduje się w prywatnych rękach! Czy jest gorzej niż było? Absolutnie nie! Przybyło nam przychodni, z 7 zrobiło się 16, powstały kolejne gabinety stomatologiczne oraz nowa placówka rehabilitacji ruchowej. Zdecydowana większość z tych podmiotów kupiła na własność lokale ośrodków zdrowia należące wcześniej do samorządów lub też rozpoczynała już działalność na własności prywatnej.
Czego więc boją się związkowcy i część społeczeństwa przeciwna sprzedaży szpitala? I czy obu tym grupom chodzi o to samo? Obawy budzi sama sprzedaż. „Ten, co kupi zrobi tam hotel. A nawet jeśli będzie prowadził działalność medyczną, to tylko dla wybranych, tych najbogatszych” – powtarzają nieustannie nasi adwersarze. Mówią tak, bo mierzą wszystkich własną miarą, a nie wiedzą, albo ukrywają wiedzę o tym, że do sprzedaży dopuszczone zostaną podmioty z doświadczeniem w prowadzeniu szpitala, a wydanie im nieruchomości nastąpi tylko wtedy, gdy przejmą cesją umowę z Narodowym Funduszem Zdrowia. To jest około 10 milionów złotych z naszych składek zdrowotnych, które gwarantują nam kontynuację nieodpłatnego leczenia. To wszystko jest zapisane w uchwale podjętej przez Radę Powiatu.
Nowa jakość
Nieporozumieniem jest zatem twierdzenie, że starosta i radni pozbawiają mieszkańców ich konstytucyjnego prawa do ochrony zdrowia! Jeszcze raz podkreślę: chodzi o lepszą dostępność i jakość! A z tym wiążą się wielomilionowe niezbędne inwestycje i większe wymagania stawiane pracownikom przez prywatnego właściciela. Kiedy analizuje się argumentację, jaką w swoich ustnych i pisemnych wywodach posługują się związkowi liderzy, trudno nie odnieść wrażenia, że to ostatnie najbardziej leży im na żołądku… No i jeszcze wynagrodzenia. Najlepiej, gdyby niczego nie zmieniać i pozostawić szpital w aktualnej formie prawnej, dodać każdemu po 300 złotych netto do pensji (taki postulat związki zawodowe przedłożyły na piśmie dyrektorowi puckiej placówki w dniu 3 lipca br.), a starosta niech się martwi i realizuje wyborcze obietnice, bo „my chcemy mieć szpital!”. A my chcemy, żeby szpital służył społeczeństwu ziemi puckiej, które zasługuje na więcej niż miało dotychczas!
W programie wyborczym komitetu Ziemia Pucka, z którego kandydowałem do Rady Powiatu, obiecaliśmy naszej społeczności, że nastąpi modernizacja szpitala w Pucku, bo tylko ona gwarantuje jego znalezienie się wśród placówek o najwyższym standardzie wyznaczonym ustawą i oczekiwaniami pacjentów. By szpital stał się placówką liczącą się w województwie pomorskim, jego dostosowanie do standardów musi nastąpić najpóźniej do 2012 roku. Po tej dacie szpital może nie zostać ujęty w systemie ochrony zdrowia. Szacunkowy koszt modernizacji określony został na poziomie 15 milionów złotych.
Skąd brać miliony?
Powiat Pucki takich pieniędzy na inwestycje nie posiada i nigdy nie posiadał. Dlatego już w latach 2004-2006 staraliśmy się uzyskać dofinansowanie ze środków UE w ramach Zintegrowanego Programu Operacyjnego Rozwoju Regionalnego oraz Norweskiego Mechanizmu Finansowego. Bezskutecznie. Jedyną nadzieją na rozwój placówki jest w tej sytuacji prywatny kapitał.
Nadziei nie dają natomiast deklaracje składane przez przedstawicieli parlamentu, czy administracji rządowej. Przez kilka kolejnych kadencji sejmu i senatu bezskutecznie podejmowano próby zreformowania służby zdrowia, za każdym razem dochodząc do wniosku, że system będzie lepszy, jeśli wpompuje się w niego więcej pieniędzy pochodzących ze składek obywateli. Zapowiedź zmiany ustawy o zakładach opieki zdrowotnej i mających nadejść lepszych czasów jakoś nie koresponduje z wypowiedzią urzędującego ministra zdrowia twierdzącego, że obecny system działa, „ale jest przejściowo w trudnej sytuacji”, którą to sytuację przyrównał do „chorób wieku dziecięcego”, a każdy lekarz wie, że takie choroby leczą się same. Nie jestem lekarzem, ale mam dzieci i wiem, że choroby nieleczone prowadzą do poważnych powikłań na trwałe zagrażających zdrowiu a nawet życiu.
Ekonomiczna decyzja
Nasza rzekomo „mętna i ogólnikowa” – zdaniem szpitalnych związków – argumentacja, którą stosujemy opowiadając się za sprzedażą majątku szpitala, od początku opiera się na opisanych powyżej doświadczeniach i przesłankach. Decyzje, które podejmujemy nie są oparte na uwarunkowaniach politycznych, etnicznych, a już tym bardziej jakichkolwiek własnych korzyściach. Zadaniem samorządu jest tworzenie najlepszych warunków do rozwoju społecznego i to właśnie czynimy.

Artur Jabłoński, Starosta Pucki
(tytuły i śródtytuły od redakcji)
Czekamy na opinie i komentarze w tej sprawie.**

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Mateusz Morawiecki przed komisją śledczą

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na puck.naszemiasto.pl Nasze Miasto