WŁADYSŁAWOWO. Ratownicy z nadbałtyckich plaż mają pełne ręce roboty. Trudno upilnować tłumy osób, które przychodzą kąpać się w morzu.
- Wywieszenie czerwonej flagi nic nie daje - mówi Kazimierz Zelewski, kierownik Centrum Koordynacji Ratownictwa w Sopocie. - Ludzie w takiej gorączce wchodzą do wody, mimo naszych częstych ostrzeżeń.
Bardzo pomocny okazał się telefon alarmowy, który funkcjonuje od tego sezonu (601-666-993). Ostatnio ratownicy z Jastarni wyłowili szóstkę wczasowiczów z głębi kraju. To zasługa przechodnia, który zaalarmował o topieniu się grupy osób we wschodniej części Jastarni.
Natomiast dwie osoby wyłowili z wody ratownicy z patrolu operującego po wschodniej stronie władysławowskiego portu.
- Wyłowiłem człowieka, który unosił się na powierzchni - opowiada ratownik Adam Matusiak. - Drugiego w głębinach szukaliśmy przez dziesięć minut. Przez kilka dni nie odzyskiwał przytomności w wejherowskim szpitalu.
Fala przybojowa to taka, która na powierzchni nie jest imponujących rozmiarów. Natomiast po dnie ciągnie osobę do morza. Jeśli zdoła przewrócić np. dziecko, to potrafi wciągnąć je nawet kilkanaście metrów w głąb morza.
Dodatkowym utrudnieniem dla ratowania życia jest praca pogotowia ratunkowego. Trudny przejazd przez zatłoczone drogi, znacznie wydłuża czas akcji. Często też usłyszeć można w słuchawce: ?znowu musimy jechać na ich teren?. Taka sytuacja występuje, gdyż na naszym terenie operują dwie karetki - jedna z Pucka, druga z Helu.
META nie da ci zarobić bez pracy - nowe oszustwo
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?
