Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Recenzja gry FIFA 21: Ewolucja w oczekiwaniu na next-geny

Krzysztof Rosłoński
Tegoroczna sytuacja związana z lockdownem wpłynęła niemal na każdą sferę życia, także na rozgrywki sportowe i branżę gier video. Mistrzów poszczególnych krajów poznawaliśmy w lipcu i sierpniu, rozgrywki Champions League i Europa League kończono awaryjnie turniejami Final 8, które kibice przyjęli z dużą aprobatą; największym zwycięzcą rozgrywek piłkarskich po przerwie, ku uciesze polskich kibiców, został Bayern Monachium z Robertem Lewandowskim w składzie, polski zespół wreszcie awansował do fazy grupowej europejskich pucharów, a ekipa EA naprędce kończyła najnowszą grę z serii FIFA, która światło dzienne ujrzy w piątek, 9 października. Sprawdźmy, co ciekawego zmieniło się w kanadyjsko-rumuńskiej produkcji będącej ostatnią produkowaną z tak wielkim zaangażowaniem na konsole obecnej generacji.

Zgodnie ze świecką tradycją, również i w tym roku podczas pierwszego startu gry musimy liczyć się z dłuższym ładowaniem spowodowanym uruchamianiem testowego spotkania. W obecnej edycji twórcy postawili na finał Ligi Mistrzów UEFA na stadionie Atatürka w Stambule i pojedynek pomiędzy Paris Saint Germain, a Liverpoolem. Po kilku minutach spędzonych na zabawie naszym oczom ukazuje się menu. W zasadzie nie zmieniło się nic a nic w porównaniu do zeszłorocznej edycji, poza kolorystyką. Tym razem postawiono głównie na ciemnoniebieskie tło. W najnowszej grze piłkarskiej od EA ponownie pojawiły się dwa soundtracki, osobny dla większości trybów i dla VOLTy. W głównej ścieżce dźwiękowej jest sporo nowoczesnych brzmień, ale moje serce zdobył rockowy duet Royal Blood z tanecznym "Trouble's Coming" i "Cool Up" zespołu De Luxe mocno przypominający Skandynawów z Datarock. Ze znanych artystów w obu playlistach pojawiła się m.in. Dua Lipa, a także Sia, a miłośnicy klasycznego elektronicznego grania zadowolą się utworem The Prodigy.

Ogromne zamieszanie związane z licencjami spowodowało, że mamy do czynienia z solidną redukcją dostępnych lig i zespołów. W tym roku nie ujrzymy bowiem włoskiej Serie B (kilka zespołów zostało dodanych do "Reszty Świata"), oraz kilku rozgrywek południowoamerykańskich, m.in. z Kolumbii i Chile. Skoro jesteśmy przy Ameryce Południowej, to nie można nie wspomnieć o dodanych już w marcu do FIFy 20 turniejów klubowych pod egidą CONMEBOL (Copa Libertadores, Copa Sudamericana i Recopa), które w zasadzie od tamtego momentu nie zostały ani trochę tknięte. W związku z tym kilka brazylijskich klubów ma tylko fikcyjnych piłkarzy (mimo wymogu konfederacji o przekazaniu wizerunku zawodników licencjobiorcom), a chociaż w zakładce CONMEBOL są prawdziwe Boca Juniors i River Plate, to te 2 wielkie zespoły nadal mają fikcyjne nazwy w segmencie ligi argentyńskiej. Cyrk na kółkach. Chociaż w sumie podobnie jest z włoską Serie A, gdzie do zmyślonego Juventusu, czyli Piemonte Calcio (tutaj oprócz nazwisk zawodników dzięki licencji FIFPro) dołączyły AS Roma (Roma FC) i Spezia (La Spezia). Z ciekawszych faktów, kluby Ekstraklasy doczekały się nowej czcionki numerów, dodano 2 stadiony z Bundesligi, a w dzień premiery twórcy nie zdążyli z odtworzeniem obiektu beniaminka Premier League, Leeds United (mowa o Elland Road). Podobnie, jak w poprzednim roku, znowu nie uświadczymy wszystkich klubów grających w grupach Ligi Mistrzów (brak Zenita Sankt Petersburg, FK Krasnodar, Ferencvarosu i Dynama Kijów).

W trybach Szybkiego Meczu nie zaszły niemal żadne zmiany. Jedyną zauważalną jest możliwość przewinięcia akcji do tyłu w przypadku niepowodzenia akcji (to zapewne ruch, aby próbować doskonalić grę przeciwko sztucznej inteligencji, a tak naprawdę chodzi o to, żeby frustraci mogli naprawić swoje błędy w rozgrywce). Jako, że w tej zakładce jest praktycznie jak przed rokiem, to przejdźmy do VOLTy, która doczekała się kilku modyfikacji. Wprowadzono bardzo krótki (do skończenia w godzinę) tryb fabularny wprowadzający w zabawę, dzięki któremu do naszego składu mogą dołączyć ikony ulicznej zabawy i legendarni piłkarze. Poza tym nowe boiska uliczne ulokowano m.in. w Dubaju, w fikcyjnej hali VOLTA, Mediolanie, Sao Paulo i Sydney. Zdecydowanie ułatwiono wykonywanie zwodów, które stają się bardziej efektywne, niż przed rokiem, gdzie do zwycięstw wystarczało zwyczajne granie z pierwszej piłki. Łatwiej również o celne strzały na małe bramki, co było zmorą premierowej odsłony trybu VOLTA.

Najwięcej wszelkich modyfikacji zaszło w FIFA Ultimate Team. Każdy z zespołów ma od teraz domyślny stadion, który wraz z kolejnymi sukcesami można powiększać, aby zmieścić więcej widzów. Do tego dodano więcej opcji personalizacji zespołu, m.in. kolorowe bramki i linie na boisku, oraz możliwość zmiany koloru krzesełek na obiekcie, czy też dodanie przyśpiewek jednego z kilkudziesięciu prawdziwych klubów. Zadbano też o funkcje społecznościowe, ponieważ wprowadzono opcję gry wieloosobowej jednym zespołem na kilku kontach, a także specjalne zadania polegające m.in. na wyborze zawodnika do drużyny tygodnia, lub ostatniej karty Ones to Watch. Aby rozgrywka była znacznie płynniejsza w FUTcie pozbyto się niemal wszystkich cutscenek pomiędzy akcjami, oraz usunięto kilka cieszynek, uważanych przez graczy za najbardziej frustrujące (m.in. popularne niegdyś dabowanie).

Nieco bardziej zadowoleni mogą też czuć się miłośnicy trybu kariery, gdzie do zeszłorocznych ciekawych zmian dodano kolejne, na które niewątpliwie czekano. Po pierwsze - symulacja meczu z opcją interwencji w dowolnym momencie. Dzięki niej nie musimy już grać całych spotkań, a ustawieniem zespołu i roszadami można zarządzać z poziomu oglądania biegających kropek. Po drugie - nowy system treningowy. W miejsce dotychczasowej jednej sesji dla max 5 zawodników na tydzień można w kalendarzu zaplanować, w które dni nasz skład będzie przygotowywał się do kolejnych potyczek. Są to znane dobrze gry treningowe, a nagrodą za ich dobre wykonanie jest wzrost nowego czynnika, jakim jest poziom przygotowania do gry. Im większy, tym lepiej w meczach prezentuje się dany zawodnik. Po trzecie - delikatna modyfikacja systemu transferowego; po kilku latach przerwy można wypożyczyć zawodnika z opcją pierwokupu w dowolnym momencie, a także zmienić poziom trudności rozmów. W związku z usunięciem Katalogu EAFC, z poziomu rozpoczynania nowej kariery możemy ułatwić sobie zabawę zastrzykiem gotówki od bogatego inwestora (nawet do 500 milionów euro), a także rozpocząć mecz od nowa, jeśli nie idzie on po naszej myśli.

Pora na sok całej gry, czyli rozgrywkę. Tutaj zmiany są naprawdę bardzo drobne, jeśli chodzi o kwestię wizualną (może tylko poza możliwością zmiany murawy pomiędzy naturalną a sztuczną nie rozróżnimy, z którą grą piłkarską od EA mamy do czynienia). Komentatorami w polskiej wersji nadal są panowie Szpakowski i Laskowski z TVP, ale poza dograniem kilkuset nowych kwestii nadal nie jest on przekonujący, jak oryginalny duet: Derek Rae i Lee Dixon (po raz pierwszy od 2005 roku meczów nie komentuje Martin Tyler; to koniec pewnej epoki). Poziomy trudności w grze na sztuczną inteligencję sprawiają wrażenie jeszcze łatwiejszych (naprawdę, zawodnicy często stoją jak żelbetonowe kloce), o ile nie dodamy Trybu Rywalizacji na poziomach Legendarny lub Ultimate. Jest to innowacja polegająca na tym, że komputer odtwarza zachowania pro gamerów, m.in. liczne efektywne zwody i jest bardziej skory do atakowania, co oznacza, że tak naprawdę w ukryciu dodano kolejne dwa nowe poziomy trudności. Nie chcę póki co wypowiadać się o schematach, ale wiele daje nowy system dryblingu, polegający na użyciu przycisku modyfikatora finezji i klawiszy kierunkowych, lub lewego analoga. Bardzo łatwo jest nim zmylić rywala w defensywie, o ile mamy do czynienia z szybkim zawodnikiem z piłką przy nodze. Szkoda tylko, że przy zwodzie od nogi do nogi futbolówka nawet na chwilę nie potrafi odskoczyć. Jeśli gracie na padach, to kolejnym ułatwieniem są dwa sposoby sterowania zawodnikiem bez piłki, aby lepiej ustawić go przed wykonaniem do niego podania. Póki co, bardziej praktyczny polega na zmianie znacznika z trójkąta na romb, poruszania prawym analogiem w stronę, gdzie ma biec zawodnik bez piłki i wykonania passu w odpowiednim momencie. Zarówno komputerowy rywal, jak i nasz wygląda bardzo defensywnie i jeśli nie popełnimy większego babola, to ciężko będzie przedrzeć się w pole karne, które póki co jest jedynym miejscem, z którego można poważnie liczyć na bramkę. Czasem tylko może wpaść gol po strzale z ostrego kąta na 20 metrze, ale bramkarz między słupkami nie może należeć do wybitnych, a strzelający najlepiej, by miał wysoko ocenione strzały z daleka i podkręcenie.

Podsumowując, edycja gry FIFA 21 na PS4, pecety i Xboxy One jest bardziej ewolucją, niż rewolucją. Sprawia to wrażenie, jakby większość zespołu przeniosła się do produkowania gry na nadchodzące wielkimi krokami PS5 i Xbox Series. Jak będzie wyglądała nextgenowa piłka? Pozostaje nam czekać na odpowiedź na to pytanie do przełomu listopada i grudnia, ale i tutaj nie ma co spodziewać się fajerwerków, poza małym przeskokiem graficznym.

Ocena redakcji: 7,5/10

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wideo

Materiał oryginalny: Recenzja gry FIFA 21: Ewolucja w oczekiwaniu na next-geny - GRA.PL

Wróć na naszemiasto.pl Nasze Miasto