To nie koniec wymownych i głośnych manifestacji antyaborcyjnych w Pucku. Pikiety z drastycznymi zdjęciami odbywają się na Starym Rynku regularnie, skutecznie gorsząc mieszkańców miasta. Za całość odpowiedzialna jest Fundacja PRO - Prawo do Życia, która podobne manifestacje organizuje na terenie całego kraju.
- Każdego roku w Polsce zabijanych jest ponad 1000 dzieci. Jeszcze bardziej wymowny jest fakt, że w majestacie prawa dziennie zostaje zabijanych 3 w naszych szpitalach. Nasze demonstracje mają jeden cel: Poruszyć mieszkańców i opinię publiczną i uświadomić, że za naszym przyzwoleniem dochodzi do ludobójstwa - mówi Maciej Wiewiórka, koordynator regionu północnego Fundacji.
Już od pierwszej pikiety telefony w Urzędzie Miasta w Pucku niemal się urywają. Mieszkańcy skarżą się na przesadzony przekaz.
ZOBACZ TEŻ:
Urzędnicy próbowali dyskutować z organizatorami, a ci sięgnęli po cięższe środki. Bilbordy zastąpił samochód oklejonym fotami, na których widać efekty aborcji m.in. po 11 tygodniu ciąży.
Do tego z głośników słychać antyaborcyjne hasła. O zdanie zapytaliśmy przechodniów.
- Jest stanowczo za głośno! Plakaty mocno rzucają się w oczy. Odbieram to negatywnie - mówi pani Stanisława, seniorka z Pucka.
- Nie powinni w tym miejscu i o tej porze pokazywać takich zdjęć, na oczach rodziców z dziećmi, które na to patrzą - dopowiadają panie Anita i Maria.
Fakt, w piątkowe wczesne popołudnie po starówce przechadzały się panie z wózkami.
- Uważam, że trzeba mówić o tym, ale nie w taki sposób - mówi młoda mama z Pucka idąca z 3-letnim synem. - Co mam mówić dziecku, gdy zapyta co jest na zdjęciach?
Co można zrobić? Niewiele, bo zgromadzenie jest legalne. Wszystko przez uproszczoną procedurę, w myśl której samorząd otrzymuje tylko informację od wojewody pomorskiego, że pikieta się odbędzie.
- Na tego typu manifestacje powinna być zgoda władz miasta - mówi Hanna Pruchniewska. - Nie mam nic przeciwko temu, by ktoś wyraził swój światopogląd stojąc z napisem: Stop aborcji. W tym jednak przypadku najbardziej gorszące są zdjęcia, na które patrzą m.in. dzieci.
Burmistrz Pucka relacjonuje sytuację, w której uczestniczyła: 9-letnia dziewczynka wystraszona widokiem plakatów bała się przejść przez pucki rynek. Z płaczem wtuliła się w urzędniczkę, która zaprowadziła ją do domu.
W odpowiedzi na zarzut drastyczności zdjęć i zbyt ostrego przekazu ludzie z PRO Prawo do Życia wyciągają wyroki sądów, w których jasno stoi, że... plakaty gorszące nie są, a przepisy pozwalają pikietować. Na nic kolejne mandaty Straży Miejskiej z Pucka za parkowanie...
- To pytanie do parlamentarzystów: Czy naprawdę przepisy w tym aspekcie są dobrze skonstruowane? - zastanawia się burmistrz Pruchniewska. - Każdy ma prawo do do wyrażania swoich poglądów i dla wszystkich jest miejsce. Chodzi o formę. Ta m.in. wzbudza agresję i niechęć wśród części mieszkańców.
Antyaborcyjna pikieta na Starym Rynku w Pucku:
wideo: Echo Ziemi Puckiej
Polubowna próba zakończenia kontrowersyjnego zgromadzenia ze strony władz miasta zakończyła się fiaskiem i... pozwem do sądu, który złożyła Fundacja PRO - Prawo do Życia.
- Czekamy z niecierpliwością na zmiany w prawie. Nie może być tak, że włodarze miasta czy służby są bezradne wobec takich zachowań. Nie można rozwiązać zgromadzenia, bo odbywa się w dopuszczalnym trybie, jest zgłoszone u wojewody i to wystarczy - komentuje burmistrz Pucka. - Można nie przyjąć mandatu i głosić swoje poglądy narażając przechodniów na nadmiar decybeli i drastyczne zdjęcia. A dopiero po fakcie spotykamy się w sądzie, i to o dziwo w wyjątkowo szybkim trybie.
Dziennik Zachodni / Wybory Losowanie kandydatów
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?