MKTG NaM - pasek na kartach artykułów

Tragedia na morzu

(mid)
Rybak Jan Tymko pokazuje, jak kiedyś zaplątał się w rybacką sieć.Fot. Krzysztof Miśdzioł
Rybak Jan Tymko pokazuje, jak kiedyś zaplątał się w rybacką sieć.Fot. Krzysztof Miśdzioł
Najgorsze przy sztormowej pogodzie jest chyba falowanie - opowiadają rybacy. - Nigdy nie wiadomo, czy nie zrzuci cię z pokładu. To się może zdarzyć zawsze, każdemu z nas, staremu czy młodemu.

Najgorsze przy sztormowej pogodzie jest chyba falowanie - opowiadają rybacy. - Nigdy nie wiadomo, czy nie zrzuci cię z pokładu. To się może zdarzyć zawsze, każdemu z nas, staremu czy młodemu.

Kiedy w poniedziałek ogłoszono, że za burtę kutra WŁA-312 wypadł rybak, wszystkie znajdujące się w pobliżu jednostki ruszyły do akcji ratunkowej.
- Pływaliśmy kilka godzin, z pokładu obserwując morze - opowiada Marek z Władysławowa, członek załogi WŁA-308. - Niestety, było już za ciemno.
Ciała Władysława K. nie odnaleziono.

Zaginiony mężczyzna pozostawił żonę i troje dzieci. Najmłodsza córka ma osiem lat.
- Czwartego kwietnia mąż skończyłby 46 lat - mówi zrozpaczona żona, Magdalena. - Taki wspaniały, życzliwy wszystkim człowiek. Nikt sobie nie może wyobrazić, co się dzieje w naszych sercach.
Kuter WŁA-312 należy do Przedsiębiorstwa Połowów i Usług Rybackich Szkuner. Feralnego dnia łowił szprotę na północ od Jastarni. Choć prognoza pogody tego dnia nie zapowiadała silnych wiatrów, a na lądzie było spokojnie, na morzu mocno huśtało.

- Na wodzie zawsze jest inaczej - mówi jeden z szyprów. - Przy brzegu morze wygląda jak gładka tafla, kilka kilometrów dalej można dopiero się przekonać, co to za żywioł.
Dobry rybak
- Wiele osób znało i lubiło Władysława - mówi rybak Waldemar Potrykus. - Można było zawsze z nim pogadać i pożartować, to był wesoły człowiek. Kiedyś mieszkał tu, koło portu, we władysławowskich blokach. Potem ożenił się i przeniósł do Pucka.
Józef Myślisz, kucharz pływający na kutrach, przypomina, że w rodzinie Władysława związek z morzem to tradycja rodzinna.
- Jego ojciec też pływał - mówi. - Był mechanikiem.
W Szkunerze zaginiony rybak miał pozytywną opinię.

- Bardzo dobry pracownik, długo u nas pracował - mówi Romualda Białkowska, dyrektor PPiUR. - Na kutrze WŁA-312 był od samego początku, gdy Szkuner zakupił tę jednostkę.
- Wszyscy w zakładzie bardzo przeżywają ten wypadek - mówi Wojciech Poppel z wydziału transportu PPiUR. - Wydarzyła się wielka tragedia i bardzo współczujemy rodzinie zaginionego. Niestety, takie jest ryzyko zawodowe rybaka. To dokładnie tak samo jak z górnikiem. Tylko kiedyś oba te zawody miały większy prestiż.
Rybacy we władysławowskim porcie zastanawiają się, jak mogło dojść do poniedziałkowej tragedii. Przyznają, że taki wypadek może się wydarzyć na każdym pokładzie, nawet najbardziej doświadczonym rybakom. Wystarczy chwila nieuwagi.
- Szkoda człowieka - mówi armator prywatnego kutra. - To przestroga dla nas wszystkich.

- Najgorzej, jeśli ktoś jest na pokładzie sam - mówi Jan Tymko, kierownik jednostki DAR-25, który pływa po morzu od przeszło dwudziestu lat. - Na własne oczy widziałem sporo wypadków na kutrach, które omal nie zakończyły się wypadnięciem. Mnie samemu kiedyś ręka wplątała się w sieć. Pociągnęło mnie do tyłu i pewnie wpadłbym do morza. Na szczęście kolega z załogi odciął mi rękaw i tak się uratowałem. Widziałem też rybaka, którego zahaczyła kotwica. Omal nie skończyło się to jego śmiercią.

Ostatni tego typu wypadek miał miejsce w tej części wybrzeża niecałe dwa lata temu. Za burtą kutra z Ustki zniknął rybak, który na pokładzie był właśnie w trakcie zastawiania sieci dorszowych. Było to w pobliżu Rozewia. Akcja poszukiwawcza nie przyniosła rezultatu. Do dzisiaj nie odnaleziono ciała zaginionego mężczyzny.
- Czy rybak na morzu się boi? Oczywiście - mówią nasi rozmówcy we władysławowskim porcie. - Jest wiele rzeczy które może się przydarzyć.

Przyczyny wypadku bada Urząd Morski i komisja wypadkowa Szkunera.

Romualda Białkowska
Dyrektor PPiUR Szkuner

- W naszym zakładowym układzie zbiorowym przewidziana jest taka sytuacja. Jeśli rybak zaginie na morzu, rodzina otrzymuje przez trzy miesiące jego pensję. Jeśli ciało się nie znajdzie, okres ten przedłużany jest o kolejny kwartał. Osobno trwa procedura uznania danej osoby za zmarłą. Po jej zakończeniu rodzinie przysługuje renta. Wszyscy nasi pracownicy są ubezpieczeni od nieszczęśliwych wypadków.

Ignacy Necel
Armator kutrów z Władysławowa

- Mnie również zdarzyło się wypaść za burtę kutra. Byłem młodym, niedoświadczonym rybakiem. Zacząłem pracę w listopadzie, a w lutym zdarzył się wypadek. Wracaliśmy już do portu. Pogoda była sztormowa, wiatr północno-wschodni. Śnieżyca była straszna. Podeszliśmy pod Rozewie. Szyper kazał wybrać kotwicę. Silnik stanął na pewien czas, nabraliśmy trochę wody. Łodzią solidnie huśtało, nagle przyszła duża fala. Zaplątałem się wtedy nogą w stalową linę kotwiczną i wyleciałem za burtę. Przeciągnęło mnie pod łodzią, wypłynąłem po drugiej stronie. Udało mi się jakoś wyswobodzić nogę. Całe szczęście, że byłem ubrany w kufajkę, ona utrzymywała mnie przez pewien czas na wodzie. Koledzy z załogi zdołali mnie wyciągnąć. Miałem pękniętą nogę, trafiłem na dwa tygodnie do szpitala. Po wyjściu powróciłem na morze i pływam od 42 lat. obecnie jestem armatorem trzech kutrów.

od 7 lat
Wideo

Zamach na Roberta Fico. Stan premiera Słowacji jest poważny.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na puck.naszemiasto.pl Nasze Miasto