Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Żaden z marynarzy nie chce tego ani usłyszeć, ani powiedzieć. „Mayday, człowiek za burtą!”

Magdalena Gębka-Scuffins
Magdalena Gębka-Scuffins
Wideo
od 16 lat
Praca marynarza to nie tylko dobre zarobki, a już zdecydowanie nie alkohol, kobiety, podróże i zwiedzanie. To przede wszystkim rozłąka z bliskimi, a także mnóstwo stresu i odpowiedzialności: od zmagania się z wyjątkowo brutalnymi warunkami atmosferycznymi, po porwania przez piratów oraz akcje ratunkowe.

Nie trzeba daleko sięgać pamięcią, by znaleźć przykład odpowiedzialności spoczywającej na załodze statku. Niecałe dwa lata temu Kanał Sueski został zablokowany na prawie tydzień przez kontenerowiec, który osiadł na mieliźnie i utknął w poprzek kanału. O szczegółach pisaliśmy m.in. tutaj: Kanał Sueski: jak można uchronić się przed potencjalnym działaniem terrorystycznym i zapobiec zablokowaniu przez kapitana-fanatyka?

Innym przykładem jest porwanie przez piratów u wybrzeży zachodniej Afryki. Szczegóły przytoczyliśmy w artykule pt. Piraci porwali załogę statku Pomerenia Sky. Wśród porwanych u wybrzeży Nigerii jedenastu marynarzy jest co najmniej ośmiu Polaków

Film pt. Kapitan Phillips świetnie oddaje atmosferę na statku kontenerowym, dobrze pokazuje realia takiej pracy. Każdy ma swój dyżur (wachtę), obowiązki, odpowiedzialności, a kapitan statku ponosi odpowiedzialność za wszystko i wszystkich na jego statku. Załoga, która składa się z około 15-30 osób (w zależności od potrzeb danego kontenerowca) nie posiada pistoletów.

- Ze względu na przepisy międzynarodowe oraz narodowe poszczególnych portów, do których zawija statek, nie wolno nam posiadać broni palnej, nawet w celu samoobrony przed piratami - tłumaczy nam Zbigniew Gębka, kapitan statków kontenerowych z ponad 30-letnim doświadczeniem. - Jedyne co mamy, to własny rozum i szkolenia, które uczą nas, jak wykorzystywać statek i jego zasoby, by nie dopuścić do wejścia piratów na pokład.

To jedyny rodzaj obrony przed napastnikami. Zasady dla marynarzy kontenerowców są jasne: nie walczyć z piratami. Jak więc mogą się bronić?

- Przygotowujemy statek do przejścia przez HRA (strefa wysokiego ryzyka) tak, żeby uniemożliwić lub maksymalnie utrudnić piratom dostanie się na statek - tłumaczy kapitan Gębka. - Jednocześnie zabezpieczamy kluczowe wejścia do nadbudówki i schodzimy wszyscy do statkowego bunkra, czyli cytadeli. To wyznaczone miejsce na statku, gdzie piraci bez specjalistycznego sprzętu się nie dostaną. Jeśli jednak to wszystko zawiedzie i dojdzie do spotkania załogi z piratami w twarzą w twarz, to w żadnym wypadku nie można z nimi walczyć. Trzeba wykonywać ich polecenia z uwagi na to, że życie ludzkie nie przedstawia dla nich żadnej wartości i nie mają żadnych skrupułów, żeby kogoś zastrzelić.

ZOBACZ TEŻ: Nigeryjscy piraci porwali polskiego kapitana, oficerów i marynarza

Jak przytacza, w rejonach świata zagrożonych atakami piratów, do prób przejęcia statków czy porwania ludzi dochodzi często, jednakże, na szczęście, w większości przypadków kończy się tylko na próbach.

- Choć bywa niebezpiecznie, bo to właśnie piraci mają broń, z której strzelają do załogi statku - dodaje.

Rejony świata, które są dobrze znane z częstych prób porwania statków i ich załóg to nie tylko rejony środkowo-zachodniej Afryki, lecz także północno-wschodnia Afryka (na wysokości Somalii). W rejonach Indonezji zdarzają się próby zawłaszczenia statków, ale już o wiele mniejszych: takich, na które łatwo wejść z łódki.

Kapitan Zbigniew Gębka przywołuje sytuację z okolic Nigerii i przyznaje, że musiał mieć sporo szczęścia, bo ledwo co zdążył zejść ze statku i wrócić do domu, kiedy otrzymał wieści, iż właśnie jego statek został napadnięty przez piratów, a kapitan wraz pięcioma najwyżej postawionymi osobami z załogi zostali porwani dla okupu.

- Porwani byli przetrzymywani przez około miesiąc na lądzie i wypuszczeni dopiero po zapłaceniu przez armatora statku żądanego okupu - wspomina.

Inne sytuacje groźne dla życia, to te, w których człowiek znajdzie się za burtą. Na pełnym morzu, czy oceanie warunki są zupełnie inne, aniżeli na jeziorze: począwszy od temperatury wody, poprzez fale czy widoczność.

Do jednej z takich, niebezpiecznych, i tragicznych w konsekwencjach, sytuacji doszło niedawno na Oceanie Atlantyckim, na wysokości archipelagu Scilly należącego do terytorium Wielkiej Brytanii. Jak donosi serwis informacyjny Baird Maritime, 15 lutego 2023 r. w wodach oceanu zginął 52-letni obywatel Ghany, który pracował na statku rybackim Novo Alborada pod hiszpańską flagą. Mężczyzna wypadł za burtę. Załoga statku natychmiast nadała sygnał wołający o pomoc „Mayday! Man overboard!”

Kontenerowiec o wyporności powyżej 70. tysięcy ton był pierwszym, który odpowiedział na apel i dotarł na miejsce zdarzenia. Na nim znajdowała się załoga, którą dowodził kapitan z Niemiec, stanowisko starszego oficera piastował Ukrainiec, natomiast drugiego oficera - Polak. To on opowiedział nam o tej akcji ratunkowej. Jego dane znane są naszej redakcji, a sam bohater tej historii pragnie pozostać anonimowy ze względu na politykę wewnętrzną firmy dotyczącą kontaktów z mediami.

Urodzony na Pomorzu, skończył dzisiejszy Uniwersytet Morski w Gdyni (kiedyś Akademia Morska w Gdyni) jako nawigator i ma już za sobą wiele rejsów.

W feralną środę, 15 lutego 2023 r. o 4 nad ranem skończył wachtę i poszedł się położyć. Długo jednak nie pospał, gdyż już przed 6 rano obudził go telefon w kabinie od starszego oficera: - Przyjdź na mostek. Mamy człowieka za burtą!

Szybko się ubrał i pobiegł na mostek. Tam dowiedział się, że otrzymali mayday ze statku rybackiego, który znajdował się około 38 mil morskich (lekko ponad 70 km) od nich.

- Natychmiast zmieniliśmy kurs i udaliśmy się we wskazane miejsce - mówi uczestnik akcji ratunkowej. - Zwołaliśmy także resztę naszej załogi i wydaliśmy im odpowiednie polecenia, kto i za co ma być odpowiedzialny.

Przygotowano łódź ratowniczą, by była gotowa do użytku, gdy przyjdzie taka potrzeba, a w międzyczasie drugi oficer nawiązał kontakt radiowy z Novo Alborada, którego załogę próbował wypytać o szczegóły: czy ten człowiek miał kamizelkę ratunkową, kombinezon ochronny przed utratą zimna, jakiego koloru, jak silny jest w tamtym miejscu prąd, jaka temperatura wody, etc. Wszystko, co pozwoliłoby na oszacowanie położenia mężczyzny. Komunikacja nie była łatwa. Stres zżerał zarówno załogę, która straciła kolegę za burtą, jak i załogę statku, który ruszył z pomocą.

- Załoga statku rybackiego nie rozumiała naszych pytań, które musieliśmy wielokrotnie powtarzać - tłumaczy drugi oficer. - Jednakże udało się nam ustalić, że rybak miał na sobie kamizelkę ratunkową oraz kombinezon roboczy.

Niestety, informacje, które uzyskali od załogi statku rybackiego, nie wróżyły pozytywnego zakończenia, gdyż mężczyzna znalazł się za burtą ok. 5:30 na ranem, było wtedy ciemno i widoczność była bardzo słaba, temperatura wody wynosiła 12 st. Celsjusza, a od tamtego momentu minęły już ponad dwie godziny. Jednak załoga się nie poddawała.

- Kucharz oraz steward wraz ze mną są odpowiedzialni za organizację sprzętu ratunkowego, więc poleciłem przygotowanie noszy, koców, suchej odzieży i innych rzeczy, które mogą się przydać w takiej sytuacji - opowiada polski marynarz. - Stres tej sytuacji był ogromny. Tak jak i jej powaga. Zależało nam na udzieleniu szybkiej i właściwej pomocy.

Niestety, statek to nie samochód. Zarówno jego rozpędzenie, jak i zatrzymanie, zajmuje dużo czasu i spory dystans. Kontenerowiec zjawił się na miejscu zdarzenia po dwóch godzinach od wezwania pomocy, a jego załoga natychmiast zabrała się za poszukiwania. Dopiero po chwili doleciał samolot wysłany przez brytyjską jednostkę SAR, który rozpoczął poszukiwania z powietrza.

Załoga kontenerowca, biorąc pod uwagę realia oraz wiadomości ze szkoleń, rozpoczęła poszukiwania zaginionego na oceanie mężczyzny. Wkrótce zaczęły dopływać inne jednostki pływające, które odpowiedziały na mayday statku rybackiego. Wówczas schemat poszukiwań został zmieniony, a pozostałe statki zostały włączone w skoordynowaną akcję poszukiwawczą.

ZOBACZ TEŻ: Piraci porwali załogę statku Pomerenia Sky. Polscy marynarze wrócą do domu? „Wszystko skończy się dobrze, chodzi o pieniądze”

O godz. 9:01 (około 3,5 godziny od zaginięcia mężczyzny w oceanie) załoga kontenerowca wypatrzyła około kilometra dalej dryfujące twarzą do wody ciało ubrane w pomarańczowy kombinezon. Natychmiast poinformowała o tym załogę statku rybackiego, któremu było bliżej i łatwiej podpłynąć do wskazanego miejsca.

- Novo Alborada dopłynął do ciała zaginionego rybaka, jedna osoba z załogi, ubrana w kombinezon ochrony cieplnej oraz kamizelkę ratunkową, zeszła po drabinie do wody, zawiązała specjalną linę wokół ciała kolegi i doczepiła ją do żurawika, którym dysponował statek - mówi świadek zdarzenia. - Po wciągnięciu mężczyzny na pokład, załoga poinformowała nas, iż mężczyzna nie żyje. Jednocześnie podziękowała za nieocenioną pomoc w poszukiwaniach.

W podobnym czasie na miejsce dotarła jednostka pływająca SAR , jednak nie wzięła ona udziału w akcji, gdyż statek rybacki nie potrzebował już asysty.

Gorzko-słodka akacja ratunkowa pozostawi swoje piętno w życiorysie każdego z uczestników. Nie udało się uratować życia 52-letniego rybaka, ale przynajmniej udało się go odnaleźć, dzięki czemu jego najbliżsi będą mogli się z nim pożegnać.

- Szkoda człowieka. Na nas wszystkich cała ta sytuacja zrobiła bardzo duże wrażenie i uświadomiła, że wszyscy pływamy, a taki wypadek może spotkać każdego z nas - podsumowuje marynarz z Polski. - To była moja pierwsza akcja ratunkowa w życiu, która pokazała mi, że nie ma takiej ilości szkleń czy symulacji, które byłyby w stanie zapewnić bezbłędne działania w kryzysie. Prawda jest taka, że choć ćwiczenia pomagają, to jednak realia i stres weryfikują wszystkie procedury i szkolenia.

Trwa głosowanie...

Czy masz w rodzinie, lub wśród znajomych, marynarza?

Polecjaka Google News - Dziennik Bałtycki

Byłeś świadkiem zdarzenia na terenie powiatu puckiego? Daj nam znać! Podziel się zdjęciami z nami i naszymi Czytelnikami. Prześlij je nam na maila ([email protected]) lub wyślij w wiadomości prywatnej na naszym fanpejdżu - kliknij w baner poniżej i przejdź na naszego Facebooka:

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na puck.naszemiasto.pl Nasze Miasto