Karol Walke i Justyna Baran-Walke są właścicielami kamienicy, gdzie doszło do pożaru, który dość szybko udało się opanować. Jak wynika z relacji pucczanina tylko szczęście dzieliło ten pożar od prawdziwej tragedii. Właściciel budynku o ukrytym zagrożeniu dowiedział się przez przypadek:
- Na strychu mieliśmy otwarte okno, a że tego dnia padało, to poszedłem je zamknąć - mówi Karol Walke. - W ten sposób odkryłem, że na moim poddaszu się pali!
Mężczyzna wchodząc na strych zderzył się ze ścianą dymu.
- W pierwszej chwili pomyślałem, że dostał się tutaj z komina któregoś z sąsiadów, który pewnie rozpalił w piecu - relacjonuje Karol Walke.
Im dalej pucczanin wchodził w pomieszczenie, tym intensywniejszy stawał się dym i rosło przekonanie, że coś musi palić się w środku.
- Rozglądałem się na wszystkie strony, aż zobaczyłem płomienie!
mówi Karol Walke, który popędził po wiadro wody:
- Chlusnąłem wodą raz i drugi. Ogień wydawał się ugaszony, ale lepiej być przezornym, więc poprosiłem żonę, by zadzwoniła po straż pożarną.
PRZECZYTAJ O AKCJI POŻARNIKÓW:
Do akcji na puckim rynku wezwano jednostki: JRG Puck, OSP Żelistrzewo, OSP Gnieżdżewo, OSP Połczyno i OSP Chłapowo. To dość dużo zastępów jak na tak małe zdarzenie. Ale, jak tłumaczą pożarnicy z Pucka, nie było żadnej przesady:
- Ze względu na charakter zabudowy Starego Rynku, każde zgłoszenie traktujemy niezwykle poważnie stąd dysponowanie w pierwszym rzucie tak znacznych sił - komentują na swoim fanpejdżu mundurowi z KP PSP Puck. - Tym razem zagrożenie zostało bardzo szybko zauważone dlatego mogliśmy szybko zlokalizować pożar.
Akcja przeprowadzana przez strażaków w Pucku:
wideo: Magdalena Gębka-Scuffins
Po zdławieniu płomieni, Walke wyszedł na dach, by sprawdzić, czy czasami ogień nie przedostał się również tam. Nie było. Chociaż na dachu, w korycie - rynnie - oddzielającym dachy dwóch kamienic, leżały dwie butle gazowe, palnik i rolki papy.
- Natychmiast przypomniałem sobie, że sąsiad uprzedzał mnie, że będzie naprawiał swój dach - mówi pucczanin, który później spotkał się z robotnikami. To właśnie ta ekipa musiała wywołać pożar. Jak przyznali się Karolowi Walke, własnymi siłami gasili pożar dachu używając gaśnicy.
- Byli przekonani, że udało im się go opanować. Nie pomyśleli, że ogień może być już na strychu, mimo że na dachu go nie widać - mówi współwłaściciel puckiej kamienicy. - Szkoda, że nie przyszli powiedzieć, bo poszedłbym sprawdzić moją stronę. Strach pomyśleć, co by się stało, gdyby na strych nie wyciągnął mnie deszcz.
O "ognistym zdarzeniu" rozmawialiśmy z sąsiadem Karola Walke, który prowadzi tu restaurację - to dla niego ekipa robotników remontowała dach. W jego opinii nie było to wielkie zdarzenie:
- Nic wielkiego się nie stało, pożaru przecież nie było - skomentował Dziennikowi Bałtyckiemu mężczyzna.
Czy możemy mówić o podpaleniu zabytkowego budynku? Zdaniem strażaków - nie.
- Według nas prawdopodobną przyczyną zaprószenia ognia były prace remontowe - mówi Krzysztof Minga, rzecznik prasowy Straży Pożarnej w Pucku.
Czy pożar kamienicy w Pucku pociągnie za sobą prawne konsekwencje?
Do KPP Puck wpłynęło zgłoszenie, a policjanci wykonali w tej sprawie odpowiednie czynności.
- Nieumyślne spowodowanie pożaru to wykroczenie, za które grozi kara grzywny do 5.000 zł - mówi rzecznik prasowy Komendy Powiatowej Policji w Pucku, sierż. Ewa Bresińska.
Na razie policja wstrzymała się od prowadzenia dalszych czynności w tej sprawie, bo między obiema stronami ma dojść do porozumienia.
Dla Karola Walke sprawa pożaru na dachu to zamknięty temat:
- Chciałbym, żeby wyciągnięto z tego zdarzenia nauczkę na przyszłość: nie można lekceważyć zagrożeń i trzeba o nich od razu informować odpowiednie służby
- kończy rozmowę.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?