Wszystko dla roli, czyli niebezpieczne ujęcia do „Białej odwagi”. „Filip Pławiak chodził po górach jak prawdziwy mistrz” – ocenia ekspert.

Materiał informacyjny Monolith Films
Filip Pławiak
Filip Pławiak fot. Adam Golec

Pięciusetmetrowy zjazd po linie, aby dostać się nad taflę Czarnego Stawu, ryzykowne sceny realizowane na Filarze Kazalnicy pod groźbą zbliżającej się burzy, czy odpadający płat lodu po wbiciu czekana przez Filipa Pławiaka, odtwórcy roli Jędrka Zawrata, to tylko kilka niebezpiecznych momentów, które przeżyła ekipa Marcina Koszałki w trakcie prac nad „Białą odwagą”. Film w kinach od 8 marca.

Zobacz zwiastun

emisja bez ograniczeń wiekowych

Zobacz film „niebezpieczne ujęcia do Białej odwagi”

emisja bez ograniczeń wiekowych

To Andrzej Marcisz, wybitny polski taternik i himalaista był konsultantem i osobistym trenerem wspinaczkowym aktorów. Jak przygotował odtwórców głównych ról, by na filmowym planie nie doszło do tragedii?
Z Jakubem Gierszałem miałem proste zadanie, bo on nie musiał wspinać się w Tatrach. Jego nauczyłem sekwencji na sztucznej ścianie, którą opanował niemal natychmiast. Z Filipem Pławiakiem było inaczej. Na „dzień dobry” musiałem zadbać o jego kondycję i przygotowanie fizyczne. Musiał zacząć ćwiczyć intensywnie na siłowni i trenować na ściankach wspinaczkowych w Krakowie i w Warszawie. Do tego jeździliśmy razem na górę Szczebel w Beskidzie Wyspowym, gdzie pokazywałem mu technikę i oswajałem go z górami (…) Przez niemal rok pracowaliśmy codziennie. Ale nie dało się tego uniknąć, bo musiał być przygotowany na sto procent – mówi nam utytułowany polski wspinacz skalny i sportowy.

*
Ujęcie z filmu

Czy po tych katorżniczych przygotowaniach nie miał żadnych wątpliwości, że jego podopieczni poradzą sobie z zadaniami, które postawił przed nimi reżyser Marcin Koszałka?
– Gdy ruszyły już zdjęcia, wiedziałem, że Jakub i Filip nie będą mieli żadnych problemów. Byli gotowi do realizowania znacznie trudniejszych zadań wspinaczkowych niż te, których od nich wymagano. Co więcej, chodzili po górach nie tak, jak przeciętny zjadacz chleba, tylko jak prawdziwi mistrzowie, zwłaszcza Filip – przyznaje Marcisz.

A ujęć trudnych i wymagających ogromnej sprawności fizycznej nie brakowało w trakcie realizacji „Białej odwagi”.
– Najtrudniejsze wyzwania mieliśmy na Filarze Kazalnicy. Na szczęście wybraliśmy się tam tylko w siedem, osiem osób, a nie całą ekipą filmową. Musieliśmy zjechać na linach aż 500 metrów w dół, żeby się dostać nad taflę Czarnego Stawu, gdzie zaplanowano zdjęcia. Do tego zamontowaliśmy trzy olbrzymie statywy w skalnej ścianie (…) Zdjęcia wymagały od Filipa ogromnego wysiłku, odwagi i hartu ducha. Pamiętam, że niektóre sceny były powtarzane pięć, sześć razy. To było niezwykle wyczerpujące. Filip nie miał w pewnym momencie siły. Dodatkowo kończył się dzień i istniała obawa, że spadnie deszcz, będzie burza i naprawdę zrobi się groźnie. W końcu deszcz nas zlał, ale jak już zjeżdżaliśmy do bazy – dodaje Andrzej Marcisz.

Zanim ekipa „Białej odwagi” rozpoczęła realizację tej wyjątkowej produkcji, było wiadomo, że sceny przyprawiające o palpitację serca przypadną w udziale Filipowi Pławiakowi. Ryzyko było ogromne, ponieważ aktor nigdy wcześniej nie uprawiał wspinaczki wysokogórskiej.

*
Ujęcie z filmu

Wspaniały nauczyciel

– To Andrzej Marcisz podjął decyzję, że nauczy mnie tej sztuki od zera. I od początku we mnie uwierzył. Ja z kolei uwielbiam takie wyzwania, więc oczywiście się zgodziłem. Jest wspaniałym nauczycielem (…) Andrzej ostrzegł mnie na początku, że zapewnia mi pełne bezpieczeństwo w ramach sztuki wspinaczkowej, ale nie ma wpływu na to, co będzie się działo z naturą, pogodą. Bo przecież zawsze może odpaść kawałek skały, do której jesteśmy przyczepieni. Na szczęście w trakcie zdjęć natura nam zazwyczaj sprzyjała (…) Myśmy kręcili głównie na Filarze Kazalnicy i tam było najtrudniej. Z kolei zimową wspinaczkę realizowaliśmy na Superścieku, tuż nad Czarnym Stawem pod Rysami i w lodospadzie z czekanami. To było niezwykłe doświadczenie. Zwłaszcza, gdy odpadał lód w momencie wbijania czekana (śmiech) – mówi Filip Pławiak, odtwórca roli Andrzeja Zawrata.

Marcin Koszałka dodaje, że ze wszystkich scen górskich w „Białej odwadze” jest niesłychanie dumny. Również z tego, że nad całą logistyką organizacji zdjęć górskich czuwał wspomniany Andrzej Marcisz.
– Poszczególne sceny zostały zrealizowane w realiach wspinaczki górskiej jeden do jednego. Nie użyto żadnego komputera ani CGI. Aktorzy nie są dorobieni w studio ani przestrzeń wokół nich (…) Rzeczywiście akcja dzieje się na Mięguszowieckim Szczycie, na Filarze Kazalnicy Mięguszowieckiej. Na dużych wysokościach i w trudnych miejscach (…) Warto też dodać, że przygotowanie tych zdjęć to był ogrom pracy. Trzeba było wnieść tony sprzętu w trudne miejsca, gdzie często było lawiniasto i niebezpiecznie. W tym pomagali nam słowaccy nosicze. To ostatni europejscy tragarze. Dodatkowo asekuracja wymagała użycia najlepszych polskich specjalistów w dziedzinie alpinizmu, którzy przygotowali nam zabezpieczenia całego terenu wspinaczkowego (…) Nikomu nic się nie stało, nie mieliśmy żadnych złamań, uszkodzeń, zwichnięć. Nie musieliśmy korzystać z pomocy TOPR-u. Wszystko zrobiliśmy własnymi siłami – zauważa reżyser Marcin Koszałka, który sam jest zapalonym taternikiem.

Góry są najważniejsze

Nie tylko zdjęcia wspinaczkowe okazały się kluczowe dla akcji „Białej odwagi”. Arcyważne były też zdjęcia w Tatrzańskim Parku Narodowym.
– Jasne było dla nas, że jesteśmy tu tylko gośćmi. To przyroda, krajobraz, zwierzęta, góry są najważniejsze – wielokrotnie rezygnowaliśmy z realizacji zdjęć, gdy okazywało się, że w okolicy pojawiło się rzadkie zwierzę objęte ochroną gatunkową, a nasza obecność mogłaby je spłoszyć, lub przerwać jakieś rytuały (…) Szybko też zweryfikowaliśmy nasze możliwości i aspiracje – okazało się, że nie możemy przetransportować ani sprzętu, ani ekipy helikopterem na górskie szczyty. Nie chodzi o to, że nie damy rady, po prostu nie otrzymaliśmy zgody dyrekcji Narodowego Parku Tatrzańskiego. Jedynym dopuszczalnym i legalnym sposobem dostarczenia filmowego sprzętu w wysokie partie Tatr, było wniesienie go wraz z ekipą wspinaczy – pod wodzą Andrzeja Marcisza i Marcina Polara – na własnych barkach. Łącznie cały ekwipunek ważył kilkaset kilogramów – opowiada producentka, Agata Szymańska.

Ciekawostki w pigułce

Pozwolenie na wjazd ekipy filmowej w konkretnie wskazane przez dyrekcję miejsce dostępne dla realizatorów to koszt 10 tys. złotych za jeden dzień.

Odbywająca się nad Morskim Okiem taneczna scena otwierająca film zrealizowana została z udziałem 170 osób (ekipa i aktorzy).

Latem zdjęcia do filmu realizowano, m.in.: na wieży, po której wspinał się Filip Pławiak bez zabezpieczeń. Ma ona 75 metrów.

Zimą zdjęcia odbywały się m.in. na: Mieguszowieckim Szczycie Wielkim (2438 m n.p.m.), na północno-wschodniej ścianie Kazalnicy, na ścianie Kotła Kazalnicy, w okolicach Czarnego Stawu (1583 m n.p.m.), w okolicach Morskiego Oka.

Do wielu wysoko położonych miejsc ekipa nie była w stanie dotrzeć. Pomagali im szerpowie górscy ze Słowacji pod przewodnictwem Jakuba Kaczmarczyka z Polski. W jednym ładunku potrafili wnieść w wysokie góry ponad 60 kg sprzętu filmowego i zabezpieczającego.  Nie korzystali ze szlaków turystycznych.

*

O FILMIE

Akcja „Białej odwagi” dzieje się pod koniec lat 30. na Podhalu. Utalentowany taternik, potomek znakomitego góralskiego rodu Jędrek Zawrat lubi życie na krawędzi. Gdy się wspina, wybiera najtrudniejsze drogi, gdy kocha gotów jest poświęcić wszystko. Jego wybranką jest piękna Bronka. Jednak na skutek rodzinnej decyzji ręka dziewczyny zostaje oddana starszemu z braci Zawratów, statecznemu i poważnemu Maćkowi.

Dumny Jędrek porzuca rodzinne strony, by szukać zapomnienia wśród krakowskiej bohemy. Na swojej drodze spotyka niemieckiego naukowca i alpinistę Wolframa, który głosi teorię, w myśl której Górale pochodzą od starogermańskiego plemienia Pragotów. Gdy wybucha wojna, Niemcy oferują mieszkańcom Podhala współpracę. Maciej Zawrat wspierany przez wiele wybitnych rodów, zdecydowanie odrzuca tę propozycję.

Jednak przekonany przez Wolframa Jędrek, mając nadzieję na odzyskanie ukochanej i ocalenie swojej społeczności przed wojenną zagładą, podejmuje współpracę. Jędrek i Maciej uwikłani w historię, zmuszeni do najtrudniejszych wyborów, kochający tę samą kobietę, staną po przeciwnych stronach sporu, który zdecyduje nie tylko o ich osobistych losach, ale o przyszłości całego regionu.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wideo

Materiał oryginalny: Wszystko dla roli, czyli niebezpieczne ujęcia do „Białej odwagi”. „Filip Pławiak chodził po górach jak prawdziwy mistrz” – ocenia ekspert. - Telemagazyn

Wróć na puck.naszemiasto.pl Nasze Miasto