Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Hel - Władysławowo - Gdańsk. Wyruszyli w stukilometrowy marsz, by zwrócić uwagę na "pieski problem"

red
Pomorska Fundacja Pies Szuka Domu
Grupa miłośników psów przeszła 100 km ze swoimi zwierzakami, by zwrócić uwagę na świąteczno-zimowy problem porzucanych i darowanych pod choinkę zwierząt.

- Przeszliśmy, przeżyliśmy, daliśmy radę choć nie było łatwo... - komentuje stukilometrową wyprawę Artur Lewandowski wiceprezes Pomorskiej Fundacji Pies Szuka Domu.

Zanim jednak miłośnicy psów dotarli szczęśliwie do Gdańska najpierw spotkali się w Helu. Tu przenocowali u strażaków.
- Nasza grupa liczyła trzynaście osób oraz sześciu reprezentantów psiej społeczności: Welkoscyrz Wilczaki Czechosłowackie i Owczarek Australijski - wyliczają organizatorzy marszu. - Tradycyjnie Pomorską Fundację Pies Szuka Domu reprezentowali Artur Lewandowski i Karolina wraz z psami Anczerem Welkoscyrz, Celminem Welkoscyrz i Lilith Girios Dvasia, oraz przyjaciele i wolontariusze fundacji Agata z Dieslem Welkoscyrz, Wojtek i Czarek z owczarkiem australijskim Gandim.

Co ciekawego czeka nas w najbliższych dniach na terenie nadmorskiego powiatu?

Grupa wyruszyła o godz. 8 rano w kierunku celu położonego po drugiej stronie zatoki. Pierwszego dnia udało się dotrzeć aż do Władysławowa, gdzie wszyscy przenocowali w mocno spartańskich warunkach.
- To była wiata, w której mogliśmy się napić ciepłej herbaty i zdrzemnąć pod dachem - relacjonuje Artur Lewandowski. - Rano ruszyliśmy dalej.
Po drodze do Gdyni był najtrudniejszy odcinek - Beka w okolicach Osłonina. Było już ciemno, gdy grupka tam dotarła.
- Nie znaliśmy za bardzo terenu, nie wiedzieliśmy też za dobrze którędy poprowadzi nas nadzatokowa trasa, cofnęliśmy się więc w kierunku asfaltowej drogi - mówi Lewandowski.
Tego samego dnia grupa dotarła do Gdyni, a stąd już publicznymi środkami transportu do Gdańska.

Sprawdź nasz profil na facebooku - puck.naszemiasto.pl też tam jest

Weekendowy marsz miał przede wszystkim zwrócić uwagę ludzi na problem świątecznych podarunków. Bo wśród nich często znajdują się żywe zwierzęta. A to nie zawsze prezent, który przyjmowany jest z życzliwością lub otwartymi rękoma.
Jednak jeszcze większy problem, to kwestia znudzenia się np. dziecka zwierzakiem.
- Za pół roku może okazać się, że ten miły, mały prezencik wyrasta na olbrzymią "bestię" i lub "zbój" nie ma co z nim zrobić w domu - mówi Aleksandra Lewandowska z Pomorskiej Fundacji Pies Szuka Domu. - Pół biedy, gdy trafi do schroniska lub naszej Fundacji, bo wówczas w miarę szybko znajdziemy mu nowy dom. Gorzej, gdy zwierzę przywiązywane jest w lesie do drzewa, to skazanie go na niemal pewną śmierć. A i takie przypadki się zdarzają.

Fundacja działa od roku i w tym czasie trafiło do niej 250 psów. Aż dla 230 udało się znaleźć nowy dom.

od 12 lat
Wideo

echodnia.eu Świętokrzyskie tulipany

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na puck.naszemiasto.pl Nasze Miasto