Pucki dzik już nie będzie nikogo straszył. Po wyczerpującej gonitwie zwierzę w końcu udało się pojmać na terenie prywatnej posesji.
- Stało się tak, jak planowaliśmy - mówi Grzegorz Szadkowski, komendant Straży Miejskiej w Pucku. - Chcieliśmy go złapać w sieć i w końcu w nią wpadł. Na szczęście.
ZOBACZ TEŻ:
Na szczęście, bo połączone siły puckich strażników, strażaków i policjantów - których wspomagał lekarz weterynarii Adam Lipski - miały do dyspozycji niewiele środków. Musiały im wystarczyć: siatka, metalowe barierki, tyczki do łapania psów i... fajerwerki.
Ale siatka i metalowy sprzęt nie stanowiły zbyt wielkiej przeszkody, bo dzik forsował je bez większych problemów. Swoje za to zrobiły sztuczne ognie. Dzięki nim puckiego dzika udało się kilka razy wypłoszyć z chaszczy i zmusić do ucieczki po sporej posesji.
Koniec końców, dzik na dobre wpadł w sieć. Zaplątał się, wtedy udało się go wspólnymi siłami przytrzymać i zaaplikować odpowiednią dawkę środka usypiającego.
Uczestnicy obławy zapakowali dzika do służbowego auta puckiej Straży Miejskiej, a pojazd na sygnale popędził w kierunku Darzlubia.
- Chyba pierwszy raz w swojej historii nasze auto jechało na sygnałach świetlnych i dźwiękowych - relacjonuje komendant Szadkowski. - Spieszyliśmy się, by tylko dzik się nie obudził...
Zwierzę trafiło w miejsce wskazane przez leśniczych.
- Miejmy nadzieję, że gdy się ocknął po takich przeżyciach i pomyślał o Pucku, to już nie nabierze chętki, by wracać do miasta - z humorem podsumowuje szef puckich strażników
echodnia.eu Świętokrzyskie tulipany
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?