Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Robert Nanaszko z Rozewia ukończył ekstremalną Setkę Komandosa | ZDJĘCIA

P.
Robert Nanaszko na trasie Setki Komandosa
Robert Nanaszko na trasie Setki Komandosa Robert Nanaszko
19 godzi i 16 minut - tyle czasu w trasie spędził Robert Nanaszko z Rozewia, który wziął udział w ekstremalnym biegu znanym pod nazwą Setka Komandosa. To sto kilometrów, z których część trzeba pokonać m.in. w umundurowaniu polowym, butach wojskowych i plecakiem 10 kg.

Wojskowy Klub Biegacza Meta Lubliniec wraz z Jednostką Wojskową Komandosów w Lublińcu jest organizatorem cyklicznych ekstremalnych imprez biegowych dla najbardziej zdeterminowanych biegaczy.
- Słynny Maraton Komandosa to dystans w pełni maratoński, który zawodnicy biegną w umundurowaniu polowym i butach wojskowych o wysokości min 18 cm, żeby nie było za łatwo, dodatkowo na plecach dźwigają plecak o wadze 10 kg - relacjonuje Robert Nanaszko, mieszkaniec Rozewia w gminie Władysławowo.

W 2017 roku organizatorzy poszli o wiele dalej i zorganizowali po raz pierwszy w historii bieg o „piekielnej” nazwie Setka Komandosa, czyli na dystansie 100 km.
- Formuła była prosta: start o godz. 22.00, pierwsze 10 km zawodnicy biegli w umundurowaniu polowym, butach wojskowych i plecakiem 10 kg, po tym dystansie na ultra maratończyków czekał w lesie samochód, który zabierał plecaki, następne 30 km pokonywane było już w „tylko” w samym umundurowaniu, „ostatnie” 60 km można było przebiec w stroju sportowym - opisuje biegacz z Rozewia.

Limit czasu na pokonanie dystansu wynosił 20 godzin.

ZOBACZ TEŻ:

- Długo biłem się z myślą, czy wystartować w tym biegu, ale, kto nie próbuje ten nie ma - opisuje Robert Nanaszko. - Po zaliczeniu 5. edycji Maratonu Komandosa postanowiłem spróbować.

Rozewski biegacz
zameldował się na starcie i o godz. 22 w pełnym umundurowaniu i z latarką na głowie czekał na rozpoczęcie górskiej setki.
- Obok mnie 119 szaleńców. Czy dam radę? Wiedziałem, że do momentu kiedy głowa nie dopuści myśli o zejściu z trasy wszystko będzie dobrze - opowiada Nanaszko. - Ważne w takim biegu jest wszystko, regularne picie i odżywianie na trasie, dbanie o energię, właściwe ubranie.

Pierwsze 10 km z plecakiem na plecach biegacz z gminy Władysławowo postanowił przebiec w spacerowym tempie, aby w ten sposób zaoszczędzić jak najwięcej sił.
- Nocny bieg po lesie gdy trasę oświetla tylko promień z czołówki wymaga skupienia i uwagi aby nie potknąć się o korzenie, uniknąć upadku i nie ponaciągać mięśni - ciągnie opowieść Robert Nanaszko. - Po zrzuceniu plecaka następne 30 km biegło się jakby lżej, ale aby nie było za łatwo od pierwszej w nocy zaczął padać deszcz i z każdą godziną spadała temperatura, nad ranem było już tylko zero stopni.

OBEJRZYJ:

Rozewianin przemoczony mundur postanowił jednak na 60 km zamienić na strój sportowy. I pojawił się kolejny dylemat: jak się ubrać? Dwie, trzy warstwy? W końcu posilony i przebrany biegacz rozpoczął ostatnie 60 km.
- Nad ranem złapałem się na tym, że przysypiam w trakcie biegu - relacjonuje mieszkaniec Rozewia. - Biegłem sam, gdyż po takim dystansie cała stawka się rozciągnęła, ktoś był za mną, ktoś przede mną. Próbowałem śpiewać, rozmawiać sam z sobą, rozpoznawać głosy budzących się ptaków...

Kryzys przyszedł około 70 km. Wojskowe buty zrobiły swoje i Nanaszko musiał zmagać się z pęcherzami na stopach.
- Wiedziałem, że wcześniej czy później muszę ściągnąć buty i agrafkami przebić pęcherze, starałem się zrobić to jak najpóźniej - relacjonuje Robert Nananszko. - Pęcherze przebiłem na 80 km i już wtedy wiedziałem, że jeśli do ostatnich 20 km podejdę z respektem i szacunkiem to nie powinno nic złego się stać. Ta myśl uskrzydliła i dodała sił.

A z każdym kolejnym kilometrem zbliżał się finisz szaleńczego dystansu. Który z kilometrów najdłużej zostanie w pamięci? Ten ostatni kilometr.
- 99 km już za mną i co... to już koniec? - mówi Robert Nanaszko. - Postanowiłem delektować się końcówką w marszu, aż w końcu za zakrętem wyłoniła się linia mety. Tak, zrobiłem to! Pozostało jeszcze tylko odebrać z rąk dowódcy Jednostki Specjalnej Komandosów certyfikat ukończenia biegu i medal, który jak przystało na ukończony dystans maił swoją słuszną wagę, żeby nie był za lekki.

Rozewianin Setkę Komandosa ukończył w czasie 19 godzin i 16 minut, co dało 88. miejsce w klasyfikacji generalnej.
- Udowodniłem sobie, że jak się chce, to nie ma rzeczy niemożliwych - podkreśla z dumą Robert Nanaszko.

Przez kilka kolejnych dni dochodziłem do siebie i mówiłem, że nigdy więcej, już teraz wiem, że jeśli ten bieg będzie rozgrywany w następnym roku, pewnie pojawię się na starcie…, ale tym razem bogatszy w zebrane doświadczenia.

Wszyscy zawodnicy, którzy ukończyli, zgodnym głosem stwierdzili, że ktoś musiał wygrać ten bieg, ktoś musiał być drugi, trzeci…
- Ale wszyscy, którzy ukończyli zasługują na miano zwycięzcy, zwycięzcy nad swoimi słabościami. Mam nadzieję, że ten tekst natchnie puckich biegaczy i za rok na starcie II Setki Komandosa będzie nas tam więcej - zachęca Robert Nanaszko.

wideo: Gratka.pl

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Wywiad z prezesem Jagiellonii Białystok Wojciechem Pertkiewiczem

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na puck.naszemiasto.pl Nasze Miasto