Łabędzie - głównie one, choć są też i inne ptaki - padają masowo na Zatoce Puckiej. Przyczyną jest ptasia grypa, którą w powiecie puckim potwierdziły specjalistyczne badania. Od niedzieli dzień w dzień dziesiątki ptaków zbierają m.in. strażacy z Władysławowa i gminy Puck. Ciała są pakowane do worków, potem trafiają do utylizacji.
A to tylko część problemu, bo sporo martwych łabędzi leży na lodzie przynajmniej kilkaset metrów od brzegu. Tych strażacy-ochotnicy nie są w stanie zebrać, by nie ryzykować życiem i zdrowiem. Nie mają do tego odpowiedniego sprzętu, część z nich też nie jest odpowiednio przeszkolona.
Tu pomóc mogłyby np. służby wojewody pomorskiego, u którego interweniował poseł PiS. I przeżył szok, bo okazało się, że różnice między tym, co jest w powiecie puckim, a danymi, którymi dysponują urzędnicy w Gdańsku, są ogromne.
- Pan Wojewoda nie posiada prawdziwych informacji na temat tego, co dzieje się na Zatoce Puckiej - punktował dziś na swojej konferencji poseł Płażyński, komentując, że w powiecie puckim mamy do czynienia z kryzysową sytuacją.
Chodzi o jak najszybsze zebranie martwych ptaków z Zatoki Puckiej. Lokalne służby nie są sobie w stanie z tym poradzić. Sytuację dodatkowo komplikuje pogoda, bo lód topnieje w oczach. Do tego część martwych ptaków jest zjadana przez drapieżniki i ptaki.
Te ostatnie, jak mówił nam powiatowy lekarz weterynarii w Pucku, mogą dalej roznosić ptasią grypę. Ich szybkie uprzątnięcie może wyhamować sytuację epidemiczną w powiecie puckim - czyli obecnie jednym z priorytetów.
Zdaniem posła mieliśmy do czynienia z szeregiem nieprawidłowości w działaniu slużb - lokalnych ale też wojewódzkich. Te dotyczyć mają głównie nieuprzątniętych ptaków.
- Nie mówimy o kilku, kilkunastu sztukach, tylko o setkach - zauważył po wizji lokalnej we Władysławowie Kacper Płażyński. - Jeżeli na poziomie lokalnym władze sobie nie radzą z czymś takim, i nie wiedzieć czemu, nie wnioskują o takie wsparcie na poziomie wojewódzkim, to po interwencji poselskiej, wydawałoby się, że wojewoda taki temat potraktuje poważnie.
Zniesmaczony działaniem urzędników - i chwalący zaangażowanie strażaków - poseł poszedł z interwencją wyżej. I poprosił o wsparcie Pawła Szefernakera, sekretarza stanu w Ministerstwie Spraw Wewnętrznych i Administracji.
Minister ma spojrzeć na to, co dzieje się nad Zatoką Pucką i sprawić, że wojewoda pomorski zaangażuje się w walkę z ptasią grypą w powiecie puckim.
Gośćmi konferencji polityka PiS byli przedstawiciele stowarzyszenia Nasza Ziemia z Kosakowa. Grażyna Kmiecik i Marcin Buchna pokazywali zdjęcia z ostatnich działań na zatoce. Zwracali też uwagę na to, że opieszałość może mieć poważne konsekwencje, nie tylko dla środowiska, ale i lokalnych biznesów drobiarskich.
- Pierwsze sygnały o martwych ptakach pojawiły się 15 lutego - mnówi Grażyna Kmiecik. - I co dziwne, Urząd Wojewódzki na swojej stronie, dopiero po interwencji Stowarzyszenia Nasza Ziemia, publikuje rozporządzenie 17 lutego. To jest tak naprawdę bardzo późna informacja dla mieszkańców.
Krokusy w Tatrach. W tym roku bardzo szybko
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?